Kamel – niby ludzie powinni go kojarzyć, jednak po słynnym WBW 2004 został niestety trochę zapomniany. Niesłusznie, bo nie wychodził z formy, można było go usłyszeć m.in. na Fandango Mixtape, na którym to znalazł się słynny „Alkoholik” z klasycznymi już wersami:
"Jestem gościem, który kurwa non stop chleje
Wciąż pytają: kiedy detox? Jakbym był Drejem"
[pisownia fonetyczna oczywiście]
Kamel miał potencjał, jednak nie wiedział o tym nawet ten
słuchacz, który siedzi w rapie trochę głębiej – nie wiem czemu, ale jakoś w
świadomości (ogólnopolskiej części) słuchaczy jakoś nie zaistniał, nad czym
ubolewam. Dwa pytania powtarzające się w dyskusjach o jego płycie to: „Czy to
ten z WBW” (ogarnięci słuchacze) i „Co to za nołnejm” (śmiecie).
Byłem zdziwiony, kiedy przeczytałem zapowiedzi jego płyty, ponieważ
myślałem, że podzielił los swojego kolegi (z którym notabene miał nagrać płytę
– przyp. red.) Siwego Dyma, którego solówka zapowiadana jest od 1410 i jak na
razie ani widu, ani słychu.
Obiecujące single, utrzymane w całkowicie odmiennej
stylistyce nie pozwalały zapomnieć o dacie premiery tej produkcji. Chociaż niestety, jak wspomniałem już
wyżej – mało kto te single sprawdził.
Inną kwestią jest chujowa promocja, którą organizował tylko
i wyłącznie sam Kamel – płyta miała wyjść w 2011, potem nastąpiła klasyczna już
obsuwa, podczas której nie było żadnych informacji o powodach, albo
przynajmniej nowej daty premiery. Nie lubię takich sytuacji, ale przestało mnie to
już dziwić.
W końcu wyszła, znienacka, co też nie wyszło jej na dobre,
ponieważ przy tak nędznej promocji, w kwietniu już praktycznie nikt na ten
materiał nie czekał. Nie jest to bardzo dziwne, ponieważ jak nawinął Smarki
„Jest nadmiar muzyki, jest nadmiar śmieci”, więc balonik należy pompować, bo to
nie te czasy, kiedy za raperami się chodziło, a rocznie premierę miało 5
albumów, z czego każdy znało się na pamięć.
Ale pomijając już te wszystkie niuanse (o których musiałem
wspomnieć, ponieważ nawet wśród czytelników tego bloga są osoby, dla których
Kamel jest nołnejmem) czas na główną część, czyli co Kamel wykminił przez te
parę lat klejenia płyty.
Zgodnie z zapowiedziami – jest to swoisty kolaż przez zajawki rapera. W tzw. materiałach
prasowych padało określenie „eklektyczny materiał” i trzeba przyznać, że nie
zostało ono użyte na wyrost. Naprawdę dawno nie słyszałem AŻ TAK przekrojowej
płyty. Znajdziemy tutaj naprawdę wszystko: od g-funku, przez dirty south,
elektronikę, klasykę, nawet po zajawki z ostatniej płyty Mesa. Ma to
odzwierciedlenie także w ilości producentów – jest ich aż 8. Od nołnejmów typu mr. Onte, przez w miarę znanego Czarlsona,
aż po rozpoznawalnego BobAira. Producenci nie zawiedli, a Kamel ma dobre ucho
do bitów i umie dobrać odpowiedni podkład zarówno do solidnego rozpierdolu, jak
i do poruszających rozkminek.
W parze z muzyczną różnorodnością idzie również bogate
spektrum tematów poruszanych w poszczególnych kawałkach. Naprawdę nie można
narzekać na nudę, znajdziemy tutaj niemalże wszystko: zarówno tracki o ruchaniu
dupeczek i furach, jak i te zaangażowane politycznie, a także miłostki, liczne
rozkminki, a ukoronowaniem tego przekroju tematycznego jest ostatni track,
będący swoistym katharsis gospodarza, który to –zwłaszcza po prezentowaniu przez
całą płytę luźnego podejścia do życia- jest sporym zaskoczeniem.
Jak wszystko, to wszystko – różnorodnie jest również w
kwestii gości. Mamy Tetrisa czy Kedyfa, ale także reprezentantów drugiego
bieguna rapgry – Sobotę czy Ciecha. Prócz tego jest jeszcze parę mniej lub bardziej
spodziewanych osób, z których najmocniej swoją obecność odznaczyli Abel i Mops
ze Smagalaz, ten pierwszy jest naprawdę w megaformie. Całkiem przyjemnie
wyszedł także śpiewany refren w ostatnim numerze.
Jak w tak niespójnym klimacie odnalazł się gospodarz? O
dziwo naprawdę dobrze. Kamel potrafi nawinąć pod niemal każdy bit, zawsze na
tym samym, wysokim poziomie. Niezależnie, czy są to przyśpieszenia na
elektronice, czy też lazy flow na laid backowym bicie – gospodarz bezbłędnie
odnajduje się w każdej konwencji, co się ceni.
Podobnie jest w kwestii tekstów. Są proste, ale nie
prostackie, czyli dokładnie takie, jak powinny być. Oczywiście, znajdziemy
tutaj też trochę gier słownych, czy nawiązań do szeroko pojętej kultury, ale
wszystko w granicach rozsądku, co bardzo cieszy. Godne
pochwały jest również to, że Kamel bez problemu odnajduje się w każdej
tematyce, czy nawija o miłostkach, czy o furach nie słychać w tym ani krzty sztuczności.
Taka niewymuszona uniwersalność podparta naprawdę dobrymi tekstami to prawdziwa
rzadkość, fajnie w końcu trafić na taką płytę.
Przy takim poziomie różnorodność płyty jest niewątpliwym
plusem. W jakimś wywiadzie Kamel odniósł się do wypowiedzi VNM-a, że pierwsza
płyta powinna być swoistą wizytówką rapera. Ta produkcja z pewnością spełnia to
zdanie w 100 procentach.
Płyta jest niewątpliwie warta sprawdzenia. Bez względu na
to, jaki nurt rapu preferujesz – tutaj na 99% znajdziesz coś dla siebie. Owszem,
reszta płyty może ci nie przypaść do gustu, jednak te dwa-trzy numery w
stylistyce, którą się jarasz na pewno docenisz, ponieważ Kamel jest
naprawdę dobrym MC, który umie sam pociągnąć cały track, co wcale nie jest yak
oczywistą umiejętnością, jak mogłoby się wydawać. Dla otwartych głów polecam
zaś całą płytę, ponieważ jest dobrym kolażem po różnorodnej stylistyce, na naprawdę
dobrym poziomie.
Skoro wizytówka w postaci eklektycznej płyty ujrzała światło
dziennie, to pozostaje czekać na bardziej koncepcyjne (przynajmniej w przypadku bitów)
albumy. Mam nadzieję, że informacje o nagranych 2 kolejnych albumach to nie
czcze gadanie, tylko w 2013 Kamel wjedzie z porządną promocją kolejnym albumem, trafiając do większej rzeszy słuchaczy, ponieważ ten znajdzie się raczej w rubryce "przegapione".
8,5/10
nie znam typa, odpisz na moje pytanie pod poprzednim twoim wpisem.
Można wiedzieć, ile mniej więcej na reklamach wyciągasz?
Będzie recenzja płyty Eripe - Chamskie rzeczy?
dobra majówka we ******* połączona z dawaniem wpisów na blogu
http://lettristecrew.bandcamp.com/track/wiat-ma-si-dobrze - zajmij się tym, dobrze?
Kaban zrecenzuj Eripe. we no te
dałoby się zrobić tak, żebyś pod recenzje wrzucał jakies single z płyty?
zajme sie tym lewakiem ok
------------------
eripe sprawdzę, ok
------------------
będę wrzucał single z płyty, mimo, że wydawało mi się to nieprzydatne (sam słucham tylko całych płyt, nie lubię pojedynczych tracków)
------------------
na reklamach nie wiem ile bo mnie przyblokowali he he
JUZ ODPISAŁEM POD TAMTYM WPISEM
Ale co odpisałeś, o tym lewaku? Gdzie? Jak nie, to kiedy go pojedziesz jak szmatę?