30.04.2012

Aktualizacja ocen płyt

11 komentarze
Przy okazji wprowadzenia nowej skali ocen ktoś w komentarzach wspomniał o niesprawiedliwości odnośnie tego, że część płyt oceniałem w starym systemie, a część w nowym. Po przemyśleniach muszę przyznać rację, ponieważ przy założeniu, że nowa skala ocen jest już ostateczną, to recenzje tych 15 płyt ocenionych w starym systemie mają niższą wartość, niż te nowsze, a nawet jeśli nie, to trudniej odnieść je do tych nowszych i wice wersa.

Nie ukrywam, że dzięki nowej skali wreszcie uwolniłem się od dylematów typu „4 to za mało, 4,5 to za dużo”, dzięki czemu aktualizacja ocen nie ograniczyła się do przemnożenia każdej z nich przez 2, tylko towarzyszyła temu pewna refleksja nad każdą z nich.

Po zastanowieniu się nad każdą produkcją osobno zdecydowałem się na wystawienie ocen ponownie, tym razem w nowej skali. Oceny te uwzględniają ewentualne, specjalne plusy lub minusy za specjalne wyróżnienie się którymś z rapowych aspektów.

VNM - Etenszyn: Drimz Kamyn Tru [2012] – stara ocena 3/5 nowa 6/10

Pono - Wizjoner [2012] – stara ocena 1/5 nowa 2/10

Gedz – Ręka na pulsie EP [2012] – stara ocena 2/5 nowa 3,5/10

Laikike1/Młodzik - Milczmen Screamdustry [2012] – stara ocena 3,5/10 nowa 7,5/10

Tede - Mefistotedes [2012] – stara ocena 4,5/5 nowa 8,5/10

Tede – Odkupienie [2012] – stara ocena 4,5/5 nowa 9/10

DJ Tuniziano & DJ Buhh – Droga do odkupienia [2012] – stara ocena 3,5/5 nowa 6,5/10*

Śliwa - Pełen Etat [2012] – stara ocena 0,5/5 nowa 0,5/10

WSRH (Shellerini & Słoń) - Szkoła Wyrzutków [2012] – stara ocena 2/5 nowa 4/10

Buczer - Dwa Oblicza [2012]  - stara ocena 3/5 nowa 6/10

Tabasko - Ostatnia Szansa Tego Rapu [2012] – stara ocena 2/5 nowa 3/10

Ry23 - Magiczne Pióro [2012] – stara ocena 2/5 nowa 3/10

Bonson/Matek - Historia Pewnej Historii [reedycja 2012] – stara ocena 4/5 nowa 8,5/10

Karwan - Fabryka Snów [2012] – stara ocena 1/5 nowa 1/10

V.A. - Prosto Mixtape Kebs [2012] – stara ocena 3/5 nowa 6/10

*max ocena dla mixtejpów to 9/10
Continue reading →
29.04.2012

Abradab - extraVertik [2012]

8 komentarze

Zgodnie z oczekiwaniami kolejna płyta Abradaba okazała się klapą. Wątpię, żeby ktokolwiek był tym faktem zdziwiony, jednak należy to odnotować, aby nie dopuścić do sytuacji, w któreś ktoś zastanawia się, czy warto sięgnąć po 4 solową płytę katowickiego rapera.

Nowością na „extraVertiku” miało być oparcie całej strony muzycznej na żywych instrumentach. I zasadniczo na tym kończy się lista plusów tej produkcji. Pardon, jest jeszcze świetna zwrotka Joki, który zjadł nią 40 paro minutowe wypociny gospodarza.

Wypociny – to najlepsze określenie na to, co serwuje nam ex członek Kalibra 44. słuchając płyty naprawdę trudno uwolnić się od wrażenia, że wysiłek, jaki gospodarz włożył w nagranie tych 11 numerów (w intrze i outrze nie ma wokali) jest porównywalny z dwunastoma pracami wykonanymi przez Heraklesa. Niestety, w tym przypadku nic z niego nie wynika.


Jak wspomniałem wyżej, podkłady są niewątpliwie wartością dodaną, jednak, nie rekompensują wszystkich słabych stron gospodarza. Zazwyczaj zapowiedzi „żywych instrumentów” ograniczają się do dogrania trąbki lub gitary, tutaj usłyszymy znacznie bogatsze spektrum dźwięków, które są na dobrane na tyle odpowiednio, że album nadal utrzymany jest w stylistyce hip-hopowej.

Pomysły na kawałki również nie są rewolucyjne, no może poza „Bul bul bul”, jednak jeden dobry track na 13 to kpina z osób, które zdecydowały się na zakup tej płyty. Niestety, ponieważ Abradab swego czasu był naprawdę dobrym tekściarzem.

Płyty oczywiście nie polecam, nawet fanom gospodarza. Marcin Marten cały czas szuka formy z 2004 roku, ale jak na razie nie wpadł nawet na jej trop. Plusem jest fakt, że faktycznie próbuje jej szukać, usiłuje coś zmieniać, a nie stoi w miejscu. Szkoda tylko, że z mizernym skutkiem.

5/10



Continue reading →
28.04.2012

CruZzZaspał - Sztuka Naiwna [2012]

18 komentarze

Na tę płytę ostrzyłem klawiaturę już od dawna. Uwielbiam pastwić się nad bożkami forumowymi i wszelkiej maści internetowymi raperami, którzy o flow się nawet nie ocierają, a myślą, że są zajebiści. Dodatkowo apetyt na tę produkcję wzmógł luźny, przedpremierowy track, w którym „wkurwiony na rap raper cruz nagral rap na zajawce pod rapowy bit” zdradzał pierwsze oznaki swojego intelektualnego kalectwa.

Oczywiście w myśl zasady „nie hejtuję bez słuchania” 26 kwietnia AD 2012 nacisnąłem „download” na stronie skwer.org i już po paru chwilach z wypiekami na twarzy rozpocząłem odsłuch efektów iluś tam letniej (płyta byłą zapowiadana jeszcze w 2010 roku) pracy duetu. Singiel + luźne tracki oraz Bisz i Laik na featach wskazywały jednoznacznie na przygotowanie się na poetycki odlot, do którego, jak wiadomo, nie pałam miłością.

Efekt końcowy okazał się jednak całkiem niezły. Wprawdzie Cruz zamiast rapowania uprawia ulubiony sport połowy polskich raperów, czyli czajenie się na werbel i –w zależności od jakości przyczajenia się- trafianie w niego lub nie, jednak Zaspał nadrabia braki rapera z nawiązką.

Produkcje na tej płycie są naprawdę świetne, to one odpowiedzialne są za klimat, który udało się tutaj osiągnąć. Nastrojowe podkłady ciężko określić jednym słowem, opierają się raczej na widzimisię bitmejkera, który sam określił je jako "eksperymentalny hip hop". Zazwyczaj takie eksperymenty kończą się tak samo, czyli maksymalnym poziomem asłuchalności. O dziwo w tym wypadku mamy do czynienia z czymś zgoła innym i chwała Zaspałowi za to.

Teksty w sumie też nie są najgorsze, wprawdzie dużo tam poetyckości na przymus, (podobno) odwołań do wierszy i tym podobnych historii (nie wiem, nie czytam wierszy), jednak to nie mój klimat oraz takie odloty należy robić z wyczuciem (Laik). Tutaj wyczucie jest tylko miejscami, co jednak specjalnym zaskoczeniem nie jest. Gościnnie Bisz zaprezentował się na swoim stałym, niskim poziomie, zaś Laik (zgodnie z oczekiwaniami) zjadł całą płytę.

Klimat, jaki udało się stworzyć na tej produkcji naprawdę wgniata w fotel. Data premiery jest wprawdzie nieszczęsna –nie jest to rzecz na 30 stopni ciepła– jednak osobom, które czekały na tę płytę nie będzie to w niczym przeszkadzać, wszak w 90% przypadków są to wiecznie smutne, rude mopsy bez duszy, które ruchają najlepsze dupeczki jak truskawa ubolewają nad bólem istnienia.

Najlepsze zostawiłem oczywiście na koniec. Przez pierwsze 10 utworów duetowi udało się zbudować naprawdę ciekawy klimat, prawdzie oparty na antyflow (nie, to nie jest stylowy offbeat, tylko zwyczajny brak elementarnej dla każdego rapera umiejętności rapowania), jednak potem cała ta praca zostaje zniweczona jednym utworem.

Ja naprawdę nie deprecjonuje wartości artystycznej jakiegokolwiek wykonawcy z powodu jego poglądów (wpiszcie na moim profilu RYM "Łona", to się przekonacie). Umiem zrozumieć pewne kwestie lewackiego pierdolenia, typu "praca dla wszystkich" "mieszkanie prawem, nie towarem", ponieważ głupi ludzie tak po prostu rozumują i nie są w stanie pojąć, że 2+2 zawsze będzie równało się 4. Jednak to, co wyprawia się na tej płycie przechodzi WSZELKIE pojęcie. Numer "A" zapisze się złotymi zgłoskami w jakichś Antifach i tym podobnych organizacjach zrzeszających idiotów, kretynów i ćwierćinteligentów.

Neofaszyzm? Kolejny cep, który myśli, że jak Hitler napadł na Stalina, to musiał być prawicowcem. Gotuje się we mnie, kiedy słyszę takie bzdury i przeintelektualizowany bełkot, że prawica to neofaszyzm, dodajmy, że katolicki. Faszyzm był, czy tam jest ideologią lewicową, L-E-W-I-C-O-W-Ą kurwa, a prawicowcy byli gnębieni przez faszystów. To są fakty historyczne, których żadne smutne pierdolenie zasłyszane w Nowym Wspaniałym Świecie, albo na prywatnej audiencji u Sierakowskiego lub innego idioty tego nie zmieni.

Szczerze mówiąc, to bardzo chętnie napisałbym sobie o tej płycie prezentację maturalną, a następnie patrzył jak komisji opadają szczęki, bo wcześniej myśleli, że rap to "pierdolę to, zdejmuję kominiarę". No, ale nie będę miał okazji, może ktoś młodszy się pokusi. :twisted: przeczytałbym książkę-poradnik o tytule "Jak spierdolić całkiem niezłą płytę?" opartą na tej produkcji, bo do tego można sprowadzić popis anty-logiki i pseudointeligencji, jaki dał raper lewak Cruz w utworze "A". Nie lubię wyświechtanych sloganów, ale tutaj stwierdzenie znakomitego skądinąd pisarza "Lepiej milczeć i być podejrzewanym o bycie głupim niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości" pasuje i-d-e-a-l-n-i-e. Jednak czy ktokolwiek oczekiwał czegoś dobrego po płycie, która została umieszczona na stronie skwer.org? Nie ściągać, nie odpalać, omijać szerokim łukiem, w razie kontaktu fizycznego wezwać bojówki ONR. Mam nadzieję, że prezes MW, który - nomen omen - mieszka we Wrocławiu już rozpoczął wizję lokalną.

3,5/10 + 0,5 za klimat - 10 za całokształt tracku "A" = -6

Linijki nie ma, bo ocena nie zmieściła się na skali.

Continue reading →
27.04.2012

Twitter na blogu

11 komentarze




W ramach nowości na blogu kolejny dodatek - twitter.

Oczywistością jest fakt, iż prowadzenie przeze mnie w tym serwisie samego konta, bez pomocy ze strony bloga nie miałoby żadnego sensu. Jednak w obliczu rosnącej popularności (1000 odwiedzin dziennie - dzięki) stwierdziłem, że będzie to dobre narzędzie do dzielenia się moimi krótkimi (króciutkimi?) przemyśleniami.

Jak będzie to działać? W pierwszej od góry ramce prawej kolumny zainstalowałem jakiś gadżet, który ma na bieżąco update'ować moją aktywność na twitterze (oczywiście po odświeżeniu strony). Przeprowadziłem crash testy i działa, więc zobaczymy, jak to się sprawdzi. Wersja z moim avatarem obok tweeta niestety nie update'uje moich wpisów. W ramce widoczne będzie moich 10 ostatnich tweetów, zaś po kliknięciu w obrazek "follow me" będzie można zobaczyć mój profil w pełnej okazałości.

Jakie treści znajdą się w owej ramce? Będą to krótkie przemyślenia na tematy tylko i wyłącznie muzyczne. Jakieś tam ciekawostki, typu "Polecam track xx - xx, rozpierdol", czy tam "Sprawdźcie rapera xx". Jednym słowem wszystkie te treści, które są dużo za krótkie, żeby podać wam je w formie posta. Kiedyś zrobiłem taki eksperyment i musiałbym robić swoiste podsumowania tygodnia, żeby taki wpis miał jakąkolwiek wartość merytoryczną. Oczywiście efektem takiej formy byłyby mocno nieświeże komentarze...

Jest jeszcze jeden powód, dla którego założyłem Twittera - często gęsto ludzie podbijali do mnie czy to na forum, czy RYM, gg, fb, nawet na koncertach (#SWAG) na zasadzie "co myślisz o tym i o tym" - więc teraz możecie zapytać tam i zarówno pytanie jak i odpowiedź będzie widoczna dla wszystkich. Oczywiście bez zbytniej megalomanii, liczę na 1-2 zapytania na parę miesięcy, jest to tylko dodatkowe zastosowanie, a nie powód, dla którego to założyłem.

Jak często będę "tweetował"? W planach jest 2-3 tweety dziennie. Jeżeli będzie działo się coś ważnego, np. jakiś beef, czy coś w ten deseń to rzecz jasna jest możliwe odstąpienie od tego schematu, ale nie planuję tego robić zbyt często. W sumie to wymyśliłem to dziś i te wszystkie przemyślenia jeszcze są dość świeże, więc możliwe, że z czasem coś się zmieni. Dodam tylko, że wolałbym to zrobić przez bloga, ale nie znalazłem narzędzi do tego, a zmienianie układu strony codziennie jest bezsensu.

Jak macie jakieś sugestie, komentarze, etc, to czekam w komentarzach.


Continue reading →
24.04.2012

Kobra X Bezczel - 0'7 na dwóch [2012]

7 komentarze


Na takie kolaboracje jak ta warto zwracać uwagę, ponieważ w Polsce niestety nadal jest to rzadkością. Projekty typu wspólna płyta rapera X i rapera Y, którzy wcześniej nie nagrali ze sobą miliona tracków / nie są z tego samego miasta / nie należą do tego samego składu pojawiają się naprawdę incydentalnie.

Nie ukrywam, że był to główny powód, dla którego zainteresowałem się tym wydawnictwem, ponieważ rapem żadnego z gospodarzy nigdy się nie jarałem (i nie jestem SLAFF-em lub innym Tirexem aka jaram się wszystkim z Poznania).

O płycie nie ma się co za bardzo rozpisywać – typowa dla takich projektów długość (42 minuty) pozostawia wrażenie, że jednak można było jeszcze coś z tego projektu wycisnąć. Różnica poziomów między samymi Kobrą i Bezczelem jest dość spora. Wprawdzie nie aż tak duża, jak można byłoby się spodziewać słuchając wcześniejszych dokonań obu panów, ale jednak.

Ten pierwszy przez całą płytę usiłuje dogonić poziom kompana, jednak udaje mu się to tylko momentami (pisząc moment nie mam na myśli całego utworu!), chociaż trzeba uczciwie przyznać – jak na niego jest i tak nieźle. Pewność na majku wzrosła, próbuje przyśpieszać (jednak jeszcze nie wie do końca, jak się to robi), nawarstwiać rymy i ogólnie mocno wyewoluował od czasów projektów z Oladasem.

Bezczel za to nie pokazuje nic, czego nie prezentował wcześniej – nacisk na technikę, nawarstwianie, przyśpieszanie itd. – z tego jest raczej znany (no chyba, że ktoś nie słuchał Fabuły) i na tej płycie nic się nie zmienia. Jednak nie notuję tego po stronie wad – po prostu jest to solidny poziom, którego można życzyć większości polskich MC’s.

Dożyłem czasów, kiedy bardzo dobre bity są dla mnie rozczarowaniem. Jednak od SoDrumatica wymagam trochę więcej niż to, co pokazał na tej płycie. Owszem, jest parę sztosów (Flowrider!), jednak przyzwyczaił nas do lepszych produkcji.

Tematycznie nic nowego: chujowe wspominki, picie, ciężka branża, rap o rapie. Wyjątkiem jest ciekawy diss na starsze pokolenie raperów, z dobrze dobranymi gośćmi - Gedzem i Peerzetem. Oczywiście dla wyrównania poziomu trzeba było także umieścić na płycie featy kolegów, w których to Vixen i Buczer urządzili sobie konkurs pt. Kto da gorszą zwrotkę. Na razie mamy remis.

Reasumując: płytę warto sprawdzić głównie z powodu niedoboru takich kolaboracji na rodzimej scenie. Nie zmieni ona gry, ale dobre bity oraz parę naprawdę dobrych kawałków to powody, dla których można się nią zainteresować, chociaż żadna z niej pozycja obowiązkowa.

6/10



Continue reading →
22.04.2012

Flint - Warszawskie ZOO [2012]

10 komentarze

Generalnie to miałem tej płyty w ogóle nie słuchać, a na pewno nie w najbliższej przyszłości. Kiedy zobaczyłem pierwsze wzmianki o nowej płycie Flinta złapałem się za głowę z przerażenia, jak mało samokrytycyzmu ma w sobie ten raper. Ostatecznie ściągnąłem Warszawskie ZOO tylko i wyłącznie w celu napisania hejtu bazującego na stwierdzeniu: „Wyszło tak chujowe, że żeby się czymś wyróżnić postanowili puścić to w cenie nielegala”. Jednak nawet mi zdarza się mylić.

Na początku wróćmy do 2010 roku i lichej akcji promocyjnej Czarny Charakter, na którą wszyscy mieli wyjebane, każdy, kto przeczytał początek od razu dobrze wiedział o kogo chodzi, a kolejne zagadki były publikowane chyba tylko i wyłącznie dla znajomych samego zainteresowanego. Po takiej promocji nikogo nie powinien dziwić mizerny poziom płyty o takim samym tytule. Flint w ogóle nie pasował do części bitów, które były zresztą zbyt mocno zróżnicowane, przez co traciła spójność, teksty również nie powalały. Pomimo tych wszystkich wad płyta była intensywnie promowana także po premierze. Tego, w jakim celu nie ustaliłem do dziś.

Jak się okazuje Flint wziął sobie do serca liczne hejty i przy nagrywaniu kolejnej płyty wyeliminował niemal wszystkie wady poprzedniczki. Produkcja ta jest kilka razy lepsza od Czarnego Charakteru w niemal każdym aspekcie: od flow (!), przez bity (!), na promocji kończąc.

Na Czarnym Charakterze nawijce zdecydowanie brakowało płynności. Liczne przerwy w najmniej odpowiednich momentach były efektem zwyczajnie chujowego warsztatu, a nie stylu. Tutaj po tych niedociągnięciach nie ma śladu. Flint świetnie siedzi na bitach, wreszcie umie zgrać się z tym, co leci w słuchawkach i robi to świadomie, a nie na zasadzie „jakoś będzie”. Mamy do czynienia z progresem na naprawdę sporą skalę. Przyśpieszenia i takie rzeczy na Warszawskim ZOO to chleb powszedni, a nie efekt gonienia bitu.

Bity zasługują na oddzielny akapit, ponieważ Soulpete rozjebał w pełnym tego słowa znaczeniu. Brzmienie płyty jest w pewnym stopniu zaskoczeniem, ponieważ wcześniej ex członek Rap Addix nie był kojarzony z elektroniką w swoich produkcjach (poza przypadkami). Tymczasem przez całą płytę możemy delektować się soczystym, grime’owym brzmieniem. Słysząc te pokłady przypadkowo można odnieść wrażenie, że mamy  do czynienia z instrumentalami z UK. Jeżeli Pezet dalej ma zamiar nagrać płytę w takim klimacie, to bez dwóch zdań powinien zatrudnić do tego przedsięwzięcia autora podkładów na tej płycie.

Dużej zmianie nie uległy jedynie teksty, Flint nadal posiada fristajlowe nawyki, tzn. częste używanie najprostszych rymów, czy też pancze z piaskownicy typu: to cię ukatrupi czy jakoś tak, żeby tylko się rymowało. Z drugiej strony teksty nie są na tyle słabe, żeby się nad nimi pastwić. Po prostu „czuć”, że można było nad nimi przysiąść i coś tam poprawić. Często największą bolączką średnich tekstowo raperów są refreny, tak jest i tutaj. Te wykonywane przez Flinta są co najwyżej średnie, ale równoważą je znacznie lepsze, autorstwa Tommy’ego, który zaśpiewał w paru utworach.

Generalnie płyta jest jak najbardziej warta sprawdzenia, ponieważ Flint zanotował znaczny, znaczny progres. Niewyraźne zajawki elektroniką z pierwszej płyty przerodziły się w świetnie brzmienie na drugiej, a nieśmiałe nawijanie do mocnych podkładów we współgranie z soczystymi bangerami. Oczywiście nie jest to jeszcze poziom czołówki i trochę rzeczy można wznieść na jeszcze wyższy poziom, jednak rokowania na przyszłość są obiecujące.

7/10 + 0,5 za bity = 7,5/10


Continue reading →
20.04.2012

Nowa szata graficzna oraz skala ocen

6 komentarze
Po (oczywiście spodziewanym he he) pozytywnym odezwie a propos graficznego przedstawienia ocen, jakie wystawiam postanowiłem wcielić ten pomysł w życie. Po kilku dniach intensywnego myślenia tudzież poszukiwania natchnienia oraz burzy mózgów z pewnym użytkownikiem powstało takie cudo:

(żeby powiększyć naciśnij na obrazek)

Tak, tak, dobrze widzicie. Jest to truskulowa linijka. Jak wiadomo taki sprzęt jest atrybutem każdego dobrego tekściarza, oraz recenzenta. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż administrator Ślizgu wyjechał do UK, ponieważ otworzył tam fabrykę takich linijek, które to wysyła każdemu nowemu userowi. Podobno najlepsi użytkownicy dostają czasem w prezencie także sweter, jednak informacja ta nie została potwierdzona.

Na początek krótka prezentacja linijki. Na górze mamy skalę ocen, która wyewoluowała z 1-5 do 1-10, z progiem co 0,5. Skala na dole służy oczywiście do mierzenia długości wersów - czy zgadza się liczba sylab itd.

Na korpusie linijki widzimy niezbędne narzędzie każdego truskula, czyli kalkulator. Służy on oczywiście do liczenia wielokrotnych rymów. Mówię "wielokrotne" - myślisz Laik, oczywiście jest i on. Obok ekranu kalkulatora mamy wyświetlacz, na którym widnieje zdjęcie tegoż rapera. W momencie, kiedy naciśniesz przycisk "=" z głośniczka wydobywa się głos, który potwierdza liczbę widoczną na ekranie, a usta Laika ruszają się, że niby on mówi. Taka trochę tandeta, a cieszy.

Funkcje samego kalkulatora są oczywiście rozbudowane. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się jakiegoś tam kalkulatorka z 4 podstawowymi działaniami matematycznymi. Na tym sprzęcie można wykonywać tak skomplikowane operacje jak liczenie procenta z danej liczby, czy też wyciąganie pierwiastka. w przypadku Liczenia bardziej złożonego zdania z pomocą przychodzi nami funkcja zapisywania wyniku.

Pewnie trochę pośmialiście się, kiedy na początku wspomniałem o tym, że taki przyrząd posiada każdy szanujący się tekściarz (czyli raper). Jednak mam parę jpg świadczących o tym, że nie był to bynajmniej żart na potrzeby recenzji.

Obrazek nr 1, czyli Eldo prezentujący dumnie swój wynik na tekstowym Jamie:
(Linijki były przyklejone do winyli, żeby było bardziej truskulowo)

Obrazek nr 2, czyli świnie również mogą z powodzeniem obsługiwać to zajebiste urządzenie:

Obrazek numer 3, czyli dupeczki też na to lecą!

I na koniec obrazek nr 4, czyli VNM, który pisząc swoją ostatnią płytę spalił aż 10 takich linijek!

To pierwsza z nowości, czekam w komentarzach na opinie i hejty.
Continue reading →
19.04.2012

V.A. - Prosto Mixtape Kebs [2012]

9 komentarze

Najnowszy Mixtape Prosto zdążył zrobić zamieszanie jeszcze przed premierą- na jesieni niejaki Proceente ścigał się z czasem przy wydaniu Aloha 40%, ponieważ dobrze wiedział, że w konfrontacji z płytą od Prosto jego składanka poniesie sromotną klęskę. Ostatecznie płyta nie wyszła w grudniu, co dziwi, bo Prosto słynie raczej z terminowości. Dziwi takżee znacznie mniejsza skala promocji – przy płycie Volta znalazły się nawet pieniądze na bilbordy, co w polskim rapie jest nie tyle rzadkością, co unikatem.

Informacja o tym, że kolejna składanka od prosto będzie miksowana przez DJ-a HiFi bandy napawała względnym optymizmem. Po bardzo słabym materiale sygnowanym ksywą Volta stało się jasne, że za kolejną część musi być odpowiedzialny naprawdę dobry DJ, a takim jest niewątpliwie Kebs, który spełnił pokładane w nim nadzieje. To, że mixtejp jest o wiele lepszy, od swoich 2 poprzedników nie ulega najmniejszej wątpliwości. Stężenie wacków na trackliście spadło z 60-70 do jakichś 10-20 procent, w co nie wierzył chyba nikt o zdorwych zmysłach. Nareszcie porzucono politykę dogrywania się kumpli, bez względu na poziom, jaki reprezentują. Oczywiście nadal znajdzie się paru chujowych mc, którzy chętnie popsują dobre bity (Parzel, Fu, Popek, Zarys Zdarzeń, Tallib), jednak w przewadze są ci znacznie, znacznie lepsi (Sokół, Diox, Pezet, Hades, Młody M, VNM), oraz dobrzy / bardzo dobrzy, których nikt nie spodziewał się na płycie z logotypem Prosto (Reks, Miuosh, Bisz, Ten Typ Mes, Pyskaty, Flint, Fokus, Solar/Białas). Na produkcji dominuje oczywiście przeruchana na wszystkie możliwe sposoby uliczna tematyka, jednak nie znaczy to, że nie znajdziemy zwrotek odmiennych tematycznie – jak na mixtejp prosto jest ich całkiem sporo. Trudno również ukryć zaskoczenie przy spojrzeniu na listę producentów. O ile takie ksywki jak Siwers czy Whitehouse są oczywistością, to jednak obecność Zbyla, Returnersów czy Stony jest pozytywną niespodzianką. Sama selekcja podkładów zakończyła się sukcesem – przez te kilkadziesiąt minut nie uświadczymy słabego bitu.

Na płycie jest sporo minusów, jednak nie są one aż tak duże, jak na poprzedniczkach. Do tego dodajmy niemało plusów, znacznie większych, niż na poprzednich płytach (Reks!). Co więcej mamy do czynienia ze znacznie lepszą selekcją kawałków. Sam mixtejp nie jest płytą, do której będzie się wracać latami – raczej 1-2 przesłuchania, po których raczej na pewno na playliście przeciętnego polskiego słuchacza zostanie przynajmniej 1/4 utworów. Cieszy dobra forma promocji wytwórni (zagraniczny gość, featy od raperów nie związanych z Prosto), a przede wszystkim samego DJ Kebsa, który dostał o wiele mniejszą część tortu z napisem „sukces HiFi Bandy”, niż ta, która mu się należała. Po 6 latach doczekaliśmy się słuchalnej składanki od Prosto, w takim tempie za 10 lat powinni wydać klasyka (z siwym Sokołem w teledysku)

3/5


P.S. Zupełnie zapomniałem napisać o hostujących, czyli składzie Bez Cenzury - wniknęło to z tego, że są bardzo mało widoczni, zwłaszcza w porównaniu do Sokoła i VNM-a u Volta.
Continue reading →
17.04.2012

Karwan - Fabryka Snów [2012]

49 komentarze

Nie ukrywam, że czekałem na tę płytę. Byłem i jestem naczelnym hejterem Wielkiego Serca, które miało nawet (o zgrozo!) wyjść na winylu, jednak nie mam problemu z propsowaniem kogoś, kogo wcześniej wręcz nie znosiłem (Flint, Laik, Sobota).

Jak (nie)powszechnie wiadomo, płyta była zapowiadana od dłuższego czasu. W międzyczasie o dziwo wytworzyła się grupka osób, które na to czekały. Dziwi mnie to, ponieważ ogólnie polski rap stoi raczej na średnio-słabym poziomie, ze wskazaniem na ten drugi, jednak i tak nie jest problemem znalezienie raz na miesiąc-dwa płyty lepszej od wypocin Karwana z 2009, w których nie było zresztą ani krzty (ewentualnego) potencjału. Tacy osobnicy prawdopodobnie nazbyt dosłownie wzięli wers Tedego: Ja nieraz słucham tych demówek jak masochista, albo nie znają znaczenia słowa masochizm (wbrew pozorom również jest to możliwe).

Wreszcie, trochę z przyczajki, nadeszła premiera płyty. Jakiś czas temu były zbierane zapisy na fizyka, ale przeszło to raczej bez echa i o dziwo w dyskusjach już pada klasyczne pytanie: wyjdzie na fizyku? Nie ukrywam, że do szybkiego sprawdzenia zachęciła mnie mała ilość utworów oraz ich długość.

Produkcją jestem zaskoczony, ale jest to zaskoczenie negatywne. Myślałem, że będzie chociaż minimalny progres, albo przynajmniej oddalenie się od łatki Skiboj wanabe. Jednak nic takiego nie ma miejsca, tak samo chujowa dykcja, flow zerżnięte od Skiboja, patenty na teksty także. Jeżeli ktoś tego nie słyszy to przykro mi, ale po prostu jest głuchy. To nie jest żadna subiektywna opinia, jak ci się nie podoba to W, tylko fakt. Ciekawe, czy w przypadku posiadania przez Jobiksa własnego kanału VEVO na Youtube, tracki Karwana przeszłyby przy uploadzie kontrolę antyplagiatową?

Kolejnym minusem jest tzw. Syndrom Game’a, czyli upodobnianie się do gości w poszczególnych trackach. W czasie odsłuchu przeciętny słuchacz nie będzie miał żadnego problemu w wychwyceniu tej wady. W utworze ze Skibojem gospodarz brzmi jeszcze bardziej jak on (pseudo anemizm), w numerze z Rasem - jak Ras, zaś w numerze z Wudoe próbuje brzmieć jak warszawiak, jednak nie wychodzi mu to tak dobrze jak w ww. przykładach. Pół biedy, kiedy ma to miejsce w przypadku kolaboracji z kimś znacznie lepszym, poważny problemem pojawia się w utworze z Tłustym, gdzie Karwan także usiłuje naśladować gościa (WTF?!). Sztuka ta nie udała się tylko w numerze z Laikiem, gdyż różnica 230392032923092303 poziomów dzieląca obu panów, o dziwo okazała się nie do przeskoczenia dla reprezentanta Ostrołęki.

Do wyżej wymienionych wad dochodzi amatorszczyzna w kwestiach technicznych – wokale brzmią jakby były rejestrowane na spontanie, podbitki gryzą się z nawijką, a w większości numerów odnosi się wrażenie, że mimo wszystko można było nagrać to lepiej. Do wokali niezbędne są bity, a te również nie zachwycają, są przeciętno-solidne, nawet Bober dał jakiś pół-odrzut. Na początku wspomniałem o długości tracków – utwory o trwające 2 minuty z hakiem to raczej żart, chyba, że wymaga ten koncept. Podczas słuchania ma się wrażenie, że to wszystko jest pourywane, niedokończone, po prostu złożone z tego, co było, a że surowca starczyło tylko na 2 minuty to nieważne, damy produkt utworopodobny. Jest to oczywiście kolejne potwierdzenie amatorszczyzny w kwestiach technicznych.

Płyty rzecz jasna nie polecam nikomu, jest to poziom Śliwy, czyt.: Zerżnąć czyjś styl potem nagrać na tym patencie całą płytę a po premierze kurwić na hejterów, że nie mają racji. Nie widzę tutaj także żadnego światełka w tunelu na ewentualną poprawę, bo takowym nie jest przecież jedyny prawdziwy plus płyty, czyli ładne cuty. Ewentualnie można byłoby myśleć w takich kategoriach w przypadku, kiedy gospodarz miał przynajmniej dobre chęci, tymczasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że płyta została nagrana i złożona na odpierdol, bo była zapowiedź, bo ludzie pytali, etc. Fabryka Snów? Raczej Fabryka Klonów. Najgorsze jest zaś to, że istnieją ludzie, którzy naprawdę się tym jarają.

1/5
Continue reading →
16.04.2012

Bonson/Matek - Historia Pewnej Historii [reedycja 2012]

8 komentarze


Kiedy zakładałem tego bloga zastanawiałem się nad odpowiednim pretekstem, aby popełnić recenzję najlepszej podziemnej płyty 2011 roku. Wiadomo - już po podsumowaniach, klasykiem ona nie jest, żeby pisać „ot tak”, jednak z odsieczą przyszła mi legalna reedycja, która po wielu perturbacjach ostatecznie zagościła na półkach dobrych sklepów muzycznych i tych gorszych.

Tutaj reedycja poza aspektem zmiany płaszczyzny rapowej gospodarzy z amatorskiej na półprofesjonalną czy tam profesjonalną ma także inny wymiar, czyli remastering autorstwa Noona. Niby nic, niby gorszych rzeczy się słuchało, ale nie w 2011 roku. Master oryginalnej wersji strasznie kuł w uszy, niedociągnięcia było słychać niemal cały czas i bynajmniej nie mówię tutaj o odczuciach tylko i wyłącznie niewiadomo jak wczutych słuchaczy. Noon wykonał jednak kawał świetnej roboty i nadał płycie porządny, nowy szlif, który mocno odświeżył brzmienie. I tylko strach pomyśleć, co by było, gdyby legalna reedycja została oddana w ręce słuchaczy bez wcześniejszego remasteringu, ponieważ takie pomysły miał Najgorszy Menager Na Świecie.

Nigdy nie rozumiałem fenomenu Bonsona i w dalszym ciągu w pełni go nie rozumiem. Wcześniej kojarzył się raczej z przeciętnym rapem. EP-ka Wspomnienia z domu umarłych była strasznie słaba i naprawdę dziwię się, że po takim materiale ktokolwiek stawiał szczecinianina w gronie „młodych, perspektywicznych”, bo ja miałbym opory przed umieszczeniem go na 3ciej liście rezerwowej do takiego zgromadzenia. Potem były trochę lepsze projekty z Brusem czy Soulpetem, jednak i to, choć mogło się podobać, to nie porywało – ot, jedno – dwa – trzy przesłuchania i dziękuję, gdzieś tam leży i pamiętam, że nie zniesmaczyło mnie jakoś bardzo. Na tej produkcji Bonson znajduje się na ostatnim już etapie ewolucji w kierunku własnego stylu, którym ma szansę zrobić prawdziwe zamieszanie na polskiej rap scenie.

Jednakowoż (dobre słowo) pamiętajmy także o wadach. Najważniejsza z nich, czyli przytyk o trzecim z braci Kaplińskich autorstwa znanego i (nie)lubianego Flinta jest wprawdzie przerysowaną, ale jednak prawdą, ponieważ jeżeli spojrzymy na kwestię tekstową, to płyta ta równie dobrze mogłaby mieć napisane na okładce Muzyka rozrywkowa 2 i nikt, kto kupiłby płytę o takim tytule w oczekiwaniu kontynuacji hedonistyczno – rozpaczliwej tematyki poprzedniczki nie byłby zawiedziony. Także wersy z bonus tracku „ktoś brzmi jak ja, chuj sam zżynałem z Małolata” można w pewnym stopniu dopasować do stylu Bonsona. Wprawdzie jest to już tylko naleciałość, ale jednak kojarząca się jednoznacznie (powtórzenia, przerywanie itd.). Pewnie potem w komentarzach ktoś napisze, że przecież można uznać to za taki „nurt” w nawijaniu. Oczywiście, jest to racja, jednak weźmy na przykład Ciecha – też nie stroni od przerywania flow i powtórzeń, a jednak nie było żadnego skojarzenia z Małolatem i vice versa.

Drugą kwestią są bity, które mimo, że bardzo dobre, to pozostawiają pewien niedosyt. Oczywiście czuć tę mityczną chemię na linii raper – producent, podkłady są bardzo dobrze dopasowane klimatycznie do nastroju, którzy tworzy warstwa tekstowa, fajnie, że usłyszymy w nich liczne, elektroniczne inspiracje, co najważniejsze wykorzystane ze smakiem i wyczuciem. Słychać jednak dość wyraźnie, że Matkowi brakuje jeszcze albo umiejętności, albo sprzętu. Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji, ponieważ gdzieś w wywiadzie przewinęło się, że robi bity we FL. Nic nie mam do takiego sposobu, jednak nakłada to na producenta pewne (dość poważne) ograniczenia (patrz Fokus – Alfa i Omega).

W ostatecznym rozrachunku minusem tej produkcji jest również znużenie, jakie może dopaść pod koniec odsłuchu. Gospodarz ma wprawdzie bardzo dobre, przesiąknięte emocjami teksty, jednak ile można, zabrakło tutaj wyważenia w kwestii długości płyty. Zamiennikiem tego mogłoby być oczywiście pewne urozmaicenie, nie mówię, że od razu coś z przeciwnego bieguna, jednak przynajmniej ciut innego, niż główna linia płyty. Ułomnością pierwszej wersji był mastering, o którym pisałem wyżej, tutaj został poprawiony. Za to na pewno niekorzystna okazała się (wymuszona) zmiana podkładu w Panu śmieciu. Dobre zremiksowanie tego kawałka graniczyło z cudem i zgodnie z przewidywaniami wszyscy producenci wyłożyli się na tym, rady nie dał absolutnie nikt, a już na pewno nie te 2 podkłady, które weszły na płytę. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie, czy naprawdę nie dało się oczyścić sampla z Lady Pank, czy po prostu jest to efekt lenistwa, z którego przecież słynie Pezet i jego otoczenie. „Numer nieznany” umieszczam w tabeli o tytule„plusy”, całą płytę w „musisz znać”, ponieważ jest to naprawdę dobra i świeża produkcja, zaś duet gospodarzy w „za parę lat rozjebią”. Polecam.

4/5


Continue reading →
13.04.2012

Ry23 - Magiczne Pióro [2012]

13 komentarze

W sumie to nie powinienem zajmować się Tak słabymi i równocześnie koncertowo osranymi płytami, na które nikt nie czeka, jednak Ry23 darzę pewnym sentymentem: parę lat temu zapowiadał się na naprawdę dobrego rapera. Dlatego też w celu ostatecznego pogrzebania tych nadziei poświęcę tego posta najnowszej płycie reprezentanta Czerwonaka (nie poznania, jak zapewne wszyscy myślą).

Jak już zapewne wszyscy się domyślają, album ten to spory zawód. Z jednej strony Uliczny Flowklor (Płyty jednodniowej nie liczę) nie rokował aż tak dobrze, żeby oczekiwać niewiadomo czego, z drugiej był solidną płytą, do której wracałem przez jakiś czas. Niestety płonne okazały się moje nadzieje – Ry stoi w miejscu i –co gorsza- nie ma zamiaru się z niego ruszać. Na płycie nie ma praktycznie żadnych przebłysków. Okrutna monotonia, o tekstach chciałby się zapomnieć: standardowe nie poddawaj się, będzie dobrze, walcz, moje miasto, moja dzielnica, jestem zajebisty, robię zajebiste rapy. Zasadniczo to nic do takiej tematyki nie mam, jednak wymagam przynajmniej ładnego ubrania jej w odpowiednie słowa, jakiegoś zróżnicowania, cokolwiek (dobry przykład to PIH, którzy powtarza się od 3 płyt a i tak chce się go słuchać). Bity, mimo, że dość do siebie podobne, to zlewają się (o dziwo) tylko miejscami, jest parę wyróżniających się, generalnie produkcji nie można zarzucić za wiele, jest dobra. Podobnie flow Ry23, do którego przyzwyczaił nas jednak już wcześniej – za dużo w tej kwestii się nie zmieniło. Należy wspomnieć również o tragicznych refrenach, które mocno odpychają od płyty. Taka mieszanka nie może dać dobrego efektu.

Na koniec zastanawiam się jeszcze, co kierowało Ramoną, żeby wydać płytę u Gurala? Promocja poprzedniej solówki Ry23 została spartaczona na całej linii, płyty nie można było nigdzie dostać (chociaż niezawodny SLAFF twierdził, że normalnie w MM jest – chyba jak ją tam sam zaniósł), ostatecznie płytę najłatwiej było zamówić u samego gospodarza, co nie przystoi legalnym wydawnictwom wydanym w „wytwórni”. Niestety po tej płycie nie czekam na kolejne projekty od Ramony i oficjalnie ogłaszam, że rewolucji autorstwa Ry23 nie będzie.

2/5
Continue reading →
12.04.2012

Podsumowanie pierwszego miesiąca działania bloga

23 komentarze

 
Na pierwszą miesięcznicę bloga garść podsumowań, statystyk oraz planów na przyszłość. Wyjątkowo robię takie podsumowanie po tak krótkim czasie, następnego należy spodziewać się raczej pod koniec roku, bo pisanie takich rzeczy co miesiąc nie ma raczej żadnego sensu.
Przez ten czas napisałem 17 postów, czyli całkiem przyzwoity wynik, bo wychodzi post na 1,8 dnia, jednak 5 częściową recenzję Mefistotedesa a należy liczyć jako 1 sztukę, dlatego prawdziwa średnia to post na 2,5 dnia, także i tak jest nieźle. Założenia były takie, żeby publikować coś raz, maksymalnie dwa razy na tydzień, wyszło inaczej, chyba lepiej. W tych 12 postach mamy: 3 recenzje, 6 rzutów okiem oraz 4 wynurzenia.
Na pewno do wymienionych wyżej kategorii dodam coś typu przespane płyty, ale naprawdę przespane, a nie takie, które odbiły się echem tylko w pewnych kręgach. Prócz tego planuję jakieś rankingi plus dłuższe formy, mam już parę pomysłów na takie eseje, jednak nie jestem jeszcze w pełny przekonany plus chcę, żeby miało to ręce, nogi, zawartość merytoryczną oraz rzetelność, dlatego nie spodziewajcie się takich rzeczy w najbliższym czasie, no chyba, że coś mnie natchnie.
            W innych kwestiach zastanawiam się nad rozwinięciem maksymalnej oceny z 5 do 10, z progami co 0,5. Na pewno dokładniej oddawałoby to poziom płyty, jednak nie jestem do tego jeszcze przekonany. Do tego jakaś szata graficzna, żeby ocena wyróżniała się od tekstu. Udziwnień typu oddzielna ocena flow, tekstów i bitów nie przewiduję. Myślę też nad zmianą kolorystyki, ale do tego to trzeba przysiąść, ta obecna jest mocno tymczasowa.
            Co do uwag zawartych w komentarzach i nie tylko:
1) Tak, czytam Ślizg z prostego powodu – tylko tam zawarte są niektóre informacje.
2) Zmieniłem kolory ze względu na prośby w komentarzach, nie gdzieś tam indziej
3) Czytam komentarze i odpowiadam na wszystkie, także zapraszam do ewentualnych polemik.
4) Na ślizg nie wracam.
5) Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę.




            Na koniec garść statystyk, jak chce się wam to czytać, to zapraszam.

Na początek ilość odwiedzin. Łącznie przez całe 31 dni bloga odwiedziło 10 329 osób, czyli średnio 333 odwiedziny dziennie, jest dobrze. Rekord padł 20 marca, kiedy to licznik odwiedzin przekroczył psychologiczną barierę 1000 wejść (co zresztą bardzo ładnie widać na poniższym wykresie).
Drugą kwestią są odbiorcy, tutaj jestem jeszcze bardziej zdziwiony tym, co zobaczyłem. Pomijając 8 124 wejścia z Polski mamy również 104 odwiedziny z UK oraz 34 ze Stanów, a także 30 z Irlandii. Poniżej tego progu znalazły się: Niemcy, Rosja, Dania, Francja, Ukraina oraz Norwegia. O ile odwiedziny z tych państw mogły wynikać z używania przez ludzi jakichś dziwnych proxy, o tyle wątpię, że miało to miejsce również w przypadku tej setki z UK. Mapka podglądowa poniżej.


Na koniec jeszcze ranking wyświetleń poszczególnych postów. Zaskoczeniem jest całe podium, czyli Milczmen, Śliwa oraz Pono. Cieszę się również z zainteresowania moimi wypocinami na temat VNM-a. (Chyba będę musiał zacząć częściej dawać wykresy flow w recenzjach)
 To tyle, a na dniach kolejne recenzje. Dzięki wszystkim za wejścia i komentarze.

Continue reading →
11.04.2012

Raca vs B.R.O. [beef]

9 komentarze
O tym beefie miałem napisać dopiero wtedy, kiedy będzie ostatecznie zakończony, ale nie da się. Słuchacze w Polsce nie umieją normalnie podejść do problematyki beefu i raz po raz widzę wypowiedzi, w których padają zazwyczaj skrajności. Najpierw chór staje po jednej stronie, potem ktoś tam stwierdzi, że jak im się przeciwstawi to wyjdzie na inteligentnego, znajdzie kilku kompanów i tak to się kręci. Znamienne dla takiej sytuacji jest to, że zazwyczaj żadna ze stron nie ma racji, a prawda leży po środku.

 Nie rozumiem, czemu ludziom taki problem sprawia zwyczajna TRZEŹWA i OBIEKTYWNA ocena sytuacji z boku? W tym wypadku Raca od dłuższego czasu coś tam się pruł do Blondyny, jednak, kto kurwa mówi, że świadczy to od razu o chęci dissu? Jak mi się coś nie podoba, to mam o tym nie pisać, bo jest to równoznaczne, z dissem? Co to za z dupy logika? Potem wyszedł „Gracz za graczem”, do tematyki, którego przykład B.R.O. zwyczajnie pasował, więc został wpleciony. Tutaj piłeczka była po stronie zaczepionego, mógł odpowiedzieć, albo nie. Postanowił odpowiedzieć i spoko, miał do tego święte prawo. Potem zgodnie ze schematem dissu otrzymaliśmy drugi cios ze strony atakującego, a B.R.O. się obsrał i udaje, że nie słuchał utworu. Kto mu podpowiada taką strategię nie wiem, ale jest bezsensu, bo taką linię należy przyjąć PRZED rozpoczęciem ewentualnego beefu, a nie trakcie. Ten, kto stosuje takie „sztuczki” w trakcie ten jest przegrany i tyle. Jakościowo też wygrał Raca, mimo obsrania przez Bonsona i gorszego warsztatu niż oponent, który jednak nie miał nawet pół argumentu.


            Inną kwestią jest wiarygodność racucha, o której dobrze napisał Mój Człowiek Jabol:

Zawsze gdy Raca wjeżdża ze swoimi gorącymi panczami o lamusach parskam śmiechem. prześmieszny koleś, jedno z najbardziej zjebanych zjawisk w polskim rapie ostatnich lat.


W stwierdzeniu tym jest oczywiście 100 procent racji, jednak zauważmy, że jest to BEEF RAPERÓW A NIE KURWA ZAWODNIKÓW MMA i to czy ktoś wygląda jak B.R.O. czy jak Raca czy może jak Popek nie ma żadnego znaczenia – liczy się jakość panczy, panczy i jeszcze raz panczy. Prosta matematyka – kto napisze lepszy diss (a diss składa się z panczy, jak powszechnie wiadomo – przyp. red.) ten wygrywa i koniec. Kto myśli inaczej chyba za dużo razy oglądał Notoriousa albo gada po nocach z Tupakiem, nie widzę innego wytłumaczenia.



Continue reading →
10.04.2012

"Tytaniczna" praca VNM-a przy pisaniu zwrotek

12 komentarze


Każdy uważny obserwator sceny krajowej mógł od niedawna zauważyć potężną przewózkę VNM-a, która objawiała się głownie w jego autorskich wpisach którymi raczył nas poprzez prowadzony przez niego fanpage na znanym portalu społecznościowym. Ktoś mądry powie „Ale VNM zawsze się woził”. Oczywiście osoba, która tak w tym momencie pomyślała ma pełną rację, ale to, co uprawiał VNM w okresie między wydaniem De Nekst Best, a wydaniem E:DKT przechodziło wszelkie granice. Ten żenujący festiwal trwa (niestety) do dziś. Choroba ta objawia się m.in.  nadmiernym spoufalaniem się z fanami, głoszeniem wszem i wobec, iż to, że jest najlepszy to niepodważalny i niedyskutowalny fakt oraz podniecanie się swoimi tekstami/techniką. Z pierwszego objawu wynika bezkrytyczna wiara w każdego jednego propsa ze strony swoich dickriderów. Przez to VNM uwierzył w to, że ktoś chce słuchać jego podśpiewywania. Drugi objaw miał swoje konsekwencje w wywiadach udzielonych w okolicach premiery E:DKT, w których patos i megalomaoania tak wylewały się z VNM-a, że nikt normalny nie oglądał ich w całości. To poważne grzechy, jednak w dalszej części tekstu chciałbym skupić się na trzecim objawie.
            VNM nadmierne zachwycanie się swoimi tekstami/rymami rozpoczął stosunkowo niedawno. Wcześniej także miał takie ciągoty, jednak nie gadał o tym wszędzie, gdzie tylko się da. Uparcie twierdził, że jest mega zadowolony z propsów od fanów, ponieważ dzięki temu widzi, że opłacalne jest poświęcenie tekstowi więcej czasu, niż „15 minut przy browarku”. Fani oczywiście nie raczyli wyprowadzić swojego idola z błędu, bo przecież oczywistym jest, że mają wyjebane na to, czy pisze tekst 5 czy 50 minut, ma on być dobry i tyle. Po tej sytuacji VNM obnosił się ze swoją tytaniczną pracą nad tekstami w każdym możliwym miejscu i w co drugim wpisie na FB. Nikt rozsądny nie zaprotestował i wszystko rozeszło się po kościach.
            Niestety VNM okazał się mało rozsądnym i rozgarniętym typem i zamiast zamieść sprawę pod dywan zaczął nawijać o podwójnych, potrójnych i innych truskulowych fanaberiach swojemu guru – Sokołowi. Ten uparcie twierdził, że ma wyjebane w takie wczuwki, jednak VNM postawił na swoim – w ramach umowy między panami członek ZiP składu miał napisać i nagrać w nieodległej przyszłości track na wielokrotnych rymach, jednak z zaznaczeniem, że nie jest to żadna zmiana stylu, a wynik pijackiej umowy między raperami.
            W ramach treningu przed umówionym trackiem Sokolnik postanowił wypróbować nowy styl w gościnnej zwrotce na płycie "Drużyna mistrzów" a potem na „Krak 4” Bosskiego z Firmy. Sokół uroczyście ogłosił, że napisał szesnastkę w konwencji, o którą prosił VNM w całe 15 minut. Szkoda, że nikt nie kręcił wtedy miny VNM-a, z pewnością wyglądała mniej więcej tak:

             
            W końcu nadszedł czas sądu – track został wypuszczony do odsłuchu. I co? Konsternacja. Zwrotka Sokoła napisana przez niego pierwszy raz w takiej konwencji, nad którą siedział całe 15 minut okazała się lepsza, niż losowa szesnastka gospodarza płyty EDKT. W dodatku Wojciech nawinął to naprawdę dobrze i tym samym pokazał znawcom, że jego mówione flow to efekt stylu, a nie braku umiejętności. I na chuj było VNM-owi dorabianie ideologii do swoich chujowych tekstów? Może Tomek powinien zastanowić się nad sensem swojej dalszej kariery, skoro weteran sceny, zjada jego parogodzinne wypociny w 15 minut? Opcją jest również wycofania się z rozminek na przymus i powrót do konwencji rapowania dla rapowania, w której V sprawdza się najlepiej.


EDIT: poprawiłem, oczywiście pomyliło mi się miejsce, gdzie trafił track z Bosskim, chodziło mi zarówno o "Jak zaczynasz dzień" jak i ten drugi utwór, jednak faktycznie, nie wiemy ile czasu Sokół poświęcił na ten drugi.
Continue reading →
7.04.2012

Popkillery 2011

24 komentarze



Jak się okazuje – dla redaktorów popkillera nie ma takiej granicy żenady, której by nie przekroczyli. Po powszechnie znanych, kompromitujących i stawiających ich pod szyldem z napisem „quasi-krytycy” wyczynach typu uznanie „O.C.B.” płytą roku (jeszcze jako Spinner), jechanie po ultraświeżej płycie Wdowy, czy też spuszczanie się nad zapiskami z 1001 uszatych nocy, tym razem posunęli się jeszcze dalej i postanowili zbezcześcić legendę Ślizgerów, do której z bliżej nieokreślonych powodów jak widać roszczą sobie jakieś tam prawa. Sprawa jest o tyle żenująca, że te marne podróbki o dźwięcznej i wcale nie kojarzącej się z oryginałem nazwie: Popkillery (poziom Adidas – Adidos) przyznali oczywiście nasi niezawodni, znający się na muzyce, słuchający rapu od pół roku i parafrazując klasyka: na hasło „Volt” zastanawiający się, czy to piwo, czy może jednak taniec,  INTERNAUCI. Zorientowani słuchacze dobrze wiedzą, jacy ludzie odwiedzają ten portalik. Nie, nie są to żadni znawcy, ani nawet świadomi słuchacze. Są to ludzie, którzy zapytani o to, czego słuchają odpowiadają: No, inteligentnego rapu. Nie jakieś tam jebać policje, HWDP i w ogóle to beka z Wilka, co nie.
Oczywiście, zgodnie z przewidywaniami większość wyników nadaje się co najwyżej do działu Rap Beka, a nie na portal, który pretenduje do miana poważnego i opiniotwórczego. To właśnie po tych chuja wartych nominacjach widać jak na dłoni, jakie gusta redakcja rozwija w słuchaczach. 3 przebrzmiałych raperów udających biedaków zespołem roku? 3 innych, których nie da się od siebie rozróżnić w nominacji? Współtwórca jednego z lepszych nielegali 2008 roku kandydatem na odkrycie roku? Albo ten magik-wannabe? Samym odkryciem Medium, który swoją najlepszą płytę wydał 4 (!!!!!!!) lata temu? Chyba dla słuchaczy rap chujowy, ale Paktofonika zajebista, o i Kaliber jeszcze. Czy szanowni redaktorzy, bądź głosujący, powiedzą mi, skąd wraca Hans z 52 Dębiec? Albo co jest dobrego w zwrotce O.S.T.R.-a na płycie Slums Attack? Ich dickriderstwo w stosunku do skrzypka przekracza wszelkie granice przyzwoitości, tego featu nie powinno być nawet w nominacjach. Jestem również niezwykle ciekaw tego, w czym lepsze są bity Bobera od mistrza Matheo.
Ogólnie to można pastwić się nad tymi wynikami co najmniej do końca świąt, jednak nie mam na to czasu. W kategorii „Płyta roku” cieszy zwycięstwo Mesa, jednocześnie żenuje brak Zeusa w pierwszej 10. Ambiwalentny stosunek mam także do kategorii: teledysk, raper oraz częściowo singiel. W kategorii Freestyle’owiec do pewności, że jest to żart z głosujących brakuje tylko Rufina MC, zaś w Wytwórnia – RRX-u.  Jako-takim wymaganiom sprostała chyba tylko „Wydanie roku”, co akurat nie jest żadnym wyczynem.
Z żalem przyjmuję reakcje poszczególnych raperów na te chujowe nagrody. Mes zachwyca się co najmniej, jakby nagrał z Devinem, a Bisz musiał poinformować, że bardzo cieszy się z 5 (tak, piątego) miejsca. Ten sam Mes, który 3 lata temu zamachiwał się na „przeciętnych recenzentów” (a tak w najlepszym wypadku można określić pracowników Popkillera). Jednym słowem zawody w lizaniu kutasów trwają w najlepsze. Raperzy robią to, żeby napędzać promocję, a co za tym idzie – sprzedaż, a recenzenci dla przypodobania się swoim idolom w prostym celu: wycyganić patronat, a co za tym idzie – nabijać kolejne wejścia. Hajs się zgadza – to najważniejsze.



P.S. Taki piękny obrazek na ściane można było dostać:


 Lepsze prezenty daje się dupeczkom, które ma się zamiar parę razy zaliczyć, a potem zerwać kontakt.
Continue reading →
6.04.2012

Tabasko (O.S.T.R., Kochan, Haem, Zorak) - Ostatnia Szansa Tego Rapu [2012]

10 komentarze

Nie należę do dość sporej rzeszy słuchaczy (zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest to 95% wszystkich odbiorców muzyki rap w Polsce), którzy ironiczny i klasyczny już hejt „CHUJOWE P.S. NIE SŁUCHAŁEM” biorą na 100 procent poważnie i faktycznie nie słuchają tego, co wydaje im się słabe. Oczywiście jest to żenująca postawa, którą to tacy osobnicy tylko uwypuklają swoją ignorancję. Potem głosuje taki pajac 1z2 na najgorsze płyty roku, gdzie z 5, które wymienił raczył przesłuchać jedną. Pardon, przesłuchać, to znaczy, usłyszeć single, bo pozostałe to takie, o których wiedział, że są chujowe jeszcze zanim powstały.

Jeżeli po tym przydługim wstępie myślisz, że będę rozpływać się w pozytywach nad chuj-wie-której płycie Ostrego, to muszę Cię rozczarować. O.S.T.R. wprawdzie zaliczył lekką zwyżkę formy (umówmy się, że po tak tragicznej płycie jak J23 to wyczyn bardzo wątpliwej jakości), jednak niweluje ją poziom kolegów, którzy nie są najgorsi. Oni są NAJGORSI. Tu i ówdzie spotkałem się z opinią, że ten cały Zorak daje radę. Oczywiście chuja prawda, ale jak wiadomo hipsterstwo zobowiązuje, i jak wszyscy jarali się Ostrym, to trzeba było go hejtować, teraz wszyscy hejtują, to szukanie dobrych stron na siłę jest w dobrym tonie, wiadomo. Kochana i Haema najlepiej przemilczeć, nawet nie próbowali się starać – chujowe teksty + chujowe „flow” + chujowa technika. Jeżeli jednak się starali, to tym gorzej dla nich. W głowie mi się nie mieści, że pozwolili na wypuszczenie tego do ludzi, ale wiadomo fejm>reputacja, nieważne co ludzie powiedzą, bo przecież oni mają wyjebane na zdanie jakichś tam hejterów, nie mają sobie nic do zarzucenia i są zajebiści. Najgorsze jest to, że oni naprawdę wkręcili sobie, że są Ostatnią Szansą Tego Rapu i w tym tonie rapują, a raczej próbują to robić, do tego motyw przewodni, czyli bandycka Łódź, w której Ostry nie mieszka od dawna, co nie przeszkadza nawijać mu w sposób, jakby dalej tam mieszkał.. Na osłodę pozostają FANTASTYCZNE bity. O świetne brzmienie zadbali Killing Skills oraz O.S.T.R., któremu współpraca z nimi wyszła naprawdę na dobre. Po ostatnich paru płytach Skrzypka, gdzie muzycznych perełek trzeba było raczej ze świecą szukać, tutaj wyprodukował na spółkę z holendrami 15 zajebistych sztosów. I tylko szkoda, że takie świetne podkłady się zmarnowały, bo Ostrego o dziwo (po raz pierwszy od Hollyłodź) naprawdę da się słuchać. Czekam na wersję ze zwrotkami samego O.S.T.R.-a.

3,5/5 – 1,0 za rap Kochana – 0,5 za rap Zoraka – 0,5 za rap Haema + 0,5 za świetne bity = 2/5
Continue reading →

Buczer - Dwa Oblicza [2012]

0 komentarze

            Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek napiszę pozytywną opinię o czymkolwiek, w czym swoje wersy maczał niejaki Buczer, a jednak – idąc za klasycznym cytatem „i bym teraz kurwa nie miał ręki”. Reprezentant Torunia do tej pory był kojarzony raczej z chujową próbują przeszczepienia crunku na polski grunt, czyli PTP, oraz serią mixtejpów „Podejrzany o rap”, która to dostarczała pokłady beki od 2008 roku, a także pokłady zdziwienia, że takie ksywki jak np. Pezet czy PIH nagrywają z takim wackiem. Być może byli wizjonerami?
            Nie ma, co ukrywać – płyta jest zaskakująco dobra. Spodziewałem się raczej kolejnego pokazu wackowatości, tymczasem zdziwienie: Buczer zwalnia, przyśpiesza, nawija po angielsku, czasami nawet wszystko co wymieniłem serwuje słuchaczowi w jednym tracku. Jeszcze większym zdziwieniem jest fakt, że wychodzi mu to całkiem nieźle. Zgodnie z oczekiwaniami sporym minusem płyty jest warstwa liryczna, oczywiście zaznaczam, że nie cała. Nie jestem rudym mopsem brandzlującym się w pierwszym rzędzie na slamie poetyckim, któremu od siedzenia i pisania wierszy wyjebało bebech większy, niż u tęczowego Rysia, na którego głosuję, więc nie oczekuję (i uważam, że nie ma takiego obowiązku) od raperów poezji, uważam, że należy obrać konkretną konwencję i jej się trzymać. Buczer w konwencji czwórki: pije, jaram, rucham, rapuje, na którą narzekania widziałem w innych recenzjach spełnia się bardzo dobrze, poza tym poezja i zabawy, flow to nie jest najlepsze połączenie. Do tego chrypowaty głos i mamy klimat idealny, dla Torunianina. W trakcie słuchania płyty naturalnie nasuwa się pytanie: po co pchał się on w jakieś rozkminki o życiu czy chuj wie, czym jeszcze? Tracki o takiej tematyce są wprawdzie w mniejszości, jednak jest to jej zdecydowanie słabsze oblicze. Zbiór banałów, frazesów, sloganów, przepisałem wyborczą itd. Takie rzeczy należy robić z wyczuciem, którego Buczerowi ewidentnie brakuje.  Plusem tekstów są również dobrze wplecione krótsze lub dłuższe kwestie po angielsku – albo mamy z nimi do czynienia przez cały kawałek (Gotta Get Some 2), bądź też są wstawiane w formie całych wersów (Prawdziwe życie). Nieliczni polscy raperzy, którzy się na to decydują zazwyczaj mają z tym spore problemy, tutaj o dziwo reprezentant PTP dał radę. Oczywiście, żeby nie było za fajnie, Buczer został wpierdolony przez większość gości, którzy pokazali mu miejsce w szeregu (Trzeci Wymiar łoooooo, Mes łooooooooo x 1). Druga kwestia to bity, o które akurat się nie obawiałem, ponieważ oglądałem/czytałem parę wywiadów z torunianinem i wiem, że dobrze ogarnia on rap z USA, czemu dał zresztą wyraz przy doborze podkładów na Dwa oblicza. Jak powszechnie wiadomo, do konwencji ruchania-picia-rapowania-cośtam najbardziej pasują bujające, południowe bity i na takich właśnie rapuje gospodarz. Cieszę się, że w tej kwestii reprezentant Torunia postawił na względną spójność (parę spokojniejszych numerów, ale poza numerem z Mesem nie odbiegają one klimatem od pozostałych tracków).
Kolejną operację przeszczepienia amerykańskiego mainstreamu na polską ziemię możemy uznać za zakończoną powodzeniem. Oczywiście nie jest to żaden ideał, Buczer nie dokonuje tutaj także rzeczy przełomowych. Jednak całość została zrealizowana na solidnym poziomie, pozwalającym wierzyć, że anty-truskulowy nurt w polskim rapie będzie się rozwijał, na przekór piewcom podkładów w stylu „wyciąłem pętlę i podłożyłem te same bębny co w 12012293023923032 poprzednich bitów” (którzy niestety nie wzięli się znikąd - pozdro DJ Premier, nagramy coś wierzę). Jednym zdaniem spore zaskoczenie i dobra pozycja wyjściowa do dalszych poczynań (chociaż nie aż tak dobra, żeby od razu nagrywać z Weezym), na które niewątpliwie czekam.

3,5/5 – 0,5 za chujowe rozkminki = 3/5
Continue reading →
3.04.2012

WSRH (Shellerini & Słoń) - Szkoła Wyrzutków [2012]

6 komentarze

    Miałem nadzieję napisać o tej płycie parę słów więcej, jednak przez nieudolność duetu gospodarzy jestem zmuszony zakończyć na „rzucie okiem”. Dlaczego? Ponieważ tak naprawdę opinię o tym krążku z powodzeniem można stworzyć ze scalenia dowolnej recenzji Unhumann mixtape oraz Wyższej Szkoły Robienia Hałasu. Na płycie nie znajdziemy nic, czego nie usłyszelibyśmy na poprzednich CD-kach zespołu. „Ale przecież na pierwszej płycie nawijali pod instrumentale” – powie jakiś formowy bystrzak. Owszem, nawijali, z tym, że przeruchane instrumentalne > 20 niczym niewyróżniających się bitów na jedno kopyto, które sukcesywnie próbują zmylić nas, co do tego, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna kolejny track. Jest to o tyle ciekawe, że na płycie udzieliło się aż 9 (!) producentów, tymczasem efekty ich pracy są do siebie tak podobne (nie mylić ze spójnością i/lub klimatem), że założyłbym się o dobrą łychę, iż bity wyszły spod ręki jednego bitmejkera, który w dodatku nie miał zbyt wielu pomysłów na brzmienie. Zawiódł nawet Donatan, który do tej pory kojarzony był raczej (oprócz robienia wywiadów z samym sobą, bycia lewakiem i antypolakiem, który miał niebywałe szczęście, że żaden ONR nie przyuważył jego rusofilskiego wywiadu z portalu z kreską) z bardzo dobrych bitów („zagrałeś to zuchu”), tymczasem tutaj dał jakieś (mam nadzieję) odrzuty. O pozostałych nie ma, co wspominać, a Mikser skończył się jeszcze przed Demonologią. W ciężkiej pracy wyłapywania końca aktualnie lecącego utworu i początku kolejnego nie pomagają nam także gospodarze, którzy od pierwszego WSRH (które notabene było konkretnym rozpierdolem, wracam do dziś – przyp. red.) stoją w miejscu. Nie mam pojęcia, jak to jest możliwe, że dwójka raperów z jakby nie patrzeć, młodszego pokolenia wchodzi na scenę zajebistym materiałem, a potem staje w miejscu. Te same flow, te same teksty, Sheller po lekkiej zwyżce formy na PDG Gawroszu wraca do bycia tym słabszym. Słoń jest niewiele lepszy, oczywiście jacyś durnowaci recenzenci uważali Demonologię za co najmniej top 10 roku 2010, jednak na tych błaznów spuścimy zasłonę milczenia przerywaną przez chujowe flow Słonia, który z uporem maniaka rapuje na jedno kopyto. Pół biedy, gdyby to przynajmniej nie przeszkadzało, jednak jest to ewidentna wada poznaniaka, na którą mocno zwracałem uwagę już 2 lata temu, informując, że to ostatni dzwonek na zmiany, jednak, jak widać bycie coraz lepszym wcale nie jest takie kuszące, jakby się mogło wydawać. Oczywiście muszę wspomnieć też o tekstach, w kółko to samo pierdolenie, kolejny album, w którym wack mcs muszą informować cały świat w każdym kawałku (przynajmniej jedną linijką), jak to oni nie mają wyjebane na hejterów, jakby to kogokolwiek interesowało. W chorym klimacie Słonia ewidentnie nastąpiło zmęczenie materiału i jego tekstów nie słucha się już z takim zaciekawieniem, jak chociażby na pierwszym solo. Parę kawałków miało mieć koncept. Miało, ale coś tam nie wyszło, prawdziwą ozdobą tego braku pomysłu jest zwrotka Ero, który poleca nam „spierdalać na drzewo”, jeżeli coś do tego mamy. Więc spierdalam, a mimo wszystko poprawnie zarapowaną płytę, na której znajdziemy 3-4 dobre kawałki i parę przeciętnych chętnie kupię, ale na wyprzedaży, za maksymalnie 10 PLN-ów.

2/5

Continue reading →

Kategorie