3.04.2012

WSRH (Shellerini & Słoń) - Szkoła Wyrzutków [2012]

6 komentarze

    Miałem nadzieję napisać o tej płycie parę słów więcej, jednak przez nieudolność duetu gospodarzy jestem zmuszony zakończyć na „rzucie okiem”. Dlaczego? Ponieważ tak naprawdę opinię o tym krążku z powodzeniem można stworzyć ze scalenia dowolnej recenzji Unhumann mixtape oraz Wyższej Szkoły Robienia Hałasu. Na płycie nie znajdziemy nic, czego nie usłyszelibyśmy na poprzednich CD-kach zespołu. „Ale przecież na pierwszej płycie nawijali pod instrumentale” – powie jakiś formowy bystrzak. Owszem, nawijali, z tym, że przeruchane instrumentalne > 20 niczym niewyróżniających się bitów na jedno kopyto, które sukcesywnie próbują zmylić nas, co do tego, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna kolejny track. Jest to o tyle ciekawe, że na płycie udzieliło się aż 9 (!) producentów, tymczasem efekty ich pracy są do siebie tak podobne (nie mylić ze spójnością i/lub klimatem), że założyłbym się o dobrą łychę, iż bity wyszły spod ręki jednego bitmejkera, który w dodatku nie miał zbyt wielu pomysłów na brzmienie. Zawiódł nawet Donatan, który do tej pory kojarzony był raczej (oprócz robienia wywiadów z samym sobą, bycia lewakiem i antypolakiem, który miał niebywałe szczęście, że żaden ONR nie przyuważył jego rusofilskiego wywiadu z portalu z kreską) z bardzo dobrych bitów („zagrałeś to zuchu”), tymczasem tutaj dał jakieś (mam nadzieję) odrzuty. O pozostałych nie ma, co wspominać, a Mikser skończył się jeszcze przed Demonologią. W ciężkiej pracy wyłapywania końca aktualnie lecącego utworu i początku kolejnego nie pomagają nam także gospodarze, którzy od pierwszego WSRH (które notabene było konkretnym rozpierdolem, wracam do dziś – przyp. red.) stoją w miejscu. Nie mam pojęcia, jak to jest możliwe, że dwójka raperów z jakby nie patrzeć, młodszego pokolenia wchodzi na scenę zajebistym materiałem, a potem staje w miejscu. Te same flow, te same teksty, Sheller po lekkiej zwyżce formy na PDG Gawroszu wraca do bycia tym słabszym. Słoń jest niewiele lepszy, oczywiście jacyś durnowaci recenzenci uważali Demonologię za co najmniej top 10 roku 2010, jednak na tych błaznów spuścimy zasłonę milczenia przerywaną przez chujowe flow Słonia, który z uporem maniaka rapuje na jedno kopyto. Pół biedy, gdyby to przynajmniej nie przeszkadzało, jednak jest to ewidentna wada poznaniaka, na którą mocno zwracałem uwagę już 2 lata temu, informując, że to ostatni dzwonek na zmiany, jednak, jak widać bycie coraz lepszym wcale nie jest takie kuszące, jakby się mogło wydawać. Oczywiście muszę wspomnieć też o tekstach, w kółko to samo pierdolenie, kolejny album, w którym wack mcs muszą informować cały świat w każdym kawałku (przynajmniej jedną linijką), jak to oni nie mają wyjebane na hejterów, jakby to kogokolwiek interesowało. W chorym klimacie Słonia ewidentnie nastąpiło zmęczenie materiału i jego tekstów nie słucha się już z takim zaciekawieniem, jak chociażby na pierwszym solo. Parę kawałków miało mieć koncept. Miało, ale coś tam nie wyszło, prawdziwą ozdobą tego braku pomysłu jest zwrotka Ero, który poleca nam „spierdalać na drzewo”, jeżeli coś do tego mamy. Więc spierdalam, a mimo wszystko poprawnie zarapowaną płytę, na której znajdziemy 3-4 dobre kawałki i parę przeciętnych chętnie kupię, ale na wyprzedaży, za maksymalnie 10 PLN-ów.

2/5

6 Responses so far

  1. Unknown says:

    płyta słaba strasznie, ale Ero nawinął całkiem nieźle

  2. Anonimowy says:

    ja bym 2zl za to nie dal, lepiej piwo kupic i je opierdolic na pobliskiej wierzbie

  3. kaaban says:

    Ja jestem kolekcjonerem i mam 2 pierwsze płyty WSRH dlatego chciałbym 3

  4. Anonimowy says:

    Nazwy mieszkańców miast piszemy wielką literą, ekspercie.

  5. Anonimowy says:

    oczywiście prowo

  6. Anonimowy says:

    zal mi cie czlowieku tutaj nie chdzi o jakies glupoty tylko przekaz

Leave a Reply

Kategorie