6.04.2012

Buczer - Dwa Oblicza [2012]

0 komentarze

            Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek napiszę pozytywną opinię o czymkolwiek, w czym swoje wersy maczał niejaki Buczer, a jednak – idąc za klasycznym cytatem „i bym teraz kurwa nie miał ręki”. Reprezentant Torunia do tej pory był kojarzony raczej z chujową próbują przeszczepienia crunku na polski grunt, czyli PTP, oraz serią mixtejpów „Podejrzany o rap”, która to dostarczała pokłady beki od 2008 roku, a także pokłady zdziwienia, że takie ksywki jak np. Pezet czy PIH nagrywają z takim wackiem. Być może byli wizjonerami?
            Nie ma, co ukrywać – płyta jest zaskakująco dobra. Spodziewałem się raczej kolejnego pokazu wackowatości, tymczasem zdziwienie: Buczer zwalnia, przyśpiesza, nawija po angielsku, czasami nawet wszystko co wymieniłem serwuje słuchaczowi w jednym tracku. Jeszcze większym zdziwieniem jest fakt, że wychodzi mu to całkiem nieźle. Zgodnie z oczekiwaniami sporym minusem płyty jest warstwa liryczna, oczywiście zaznaczam, że nie cała. Nie jestem rudym mopsem brandzlującym się w pierwszym rzędzie na slamie poetyckim, któremu od siedzenia i pisania wierszy wyjebało bebech większy, niż u tęczowego Rysia, na którego głosuję, więc nie oczekuję (i uważam, że nie ma takiego obowiązku) od raperów poezji, uważam, że należy obrać konkretną konwencję i jej się trzymać. Buczer w konwencji czwórki: pije, jaram, rucham, rapuje, na którą narzekania widziałem w innych recenzjach spełnia się bardzo dobrze, poza tym poezja i zabawy, flow to nie jest najlepsze połączenie. Do tego chrypowaty głos i mamy klimat idealny, dla Torunianina. W trakcie słuchania płyty naturalnie nasuwa się pytanie: po co pchał się on w jakieś rozkminki o życiu czy chuj wie, czym jeszcze? Tracki o takiej tematyce są wprawdzie w mniejszości, jednak jest to jej zdecydowanie słabsze oblicze. Zbiór banałów, frazesów, sloganów, przepisałem wyborczą itd. Takie rzeczy należy robić z wyczuciem, którego Buczerowi ewidentnie brakuje.  Plusem tekstów są również dobrze wplecione krótsze lub dłuższe kwestie po angielsku – albo mamy z nimi do czynienia przez cały kawałek (Gotta Get Some 2), bądź też są wstawiane w formie całych wersów (Prawdziwe życie). Nieliczni polscy raperzy, którzy się na to decydują zazwyczaj mają z tym spore problemy, tutaj o dziwo reprezentant PTP dał radę. Oczywiście, żeby nie było za fajnie, Buczer został wpierdolony przez większość gości, którzy pokazali mu miejsce w szeregu (Trzeci Wymiar łoooooo, Mes łooooooooo x 1). Druga kwestia to bity, o które akurat się nie obawiałem, ponieważ oglądałem/czytałem parę wywiadów z torunianinem i wiem, że dobrze ogarnia on rap z USA, czemu dał zresztą wyraz przy doborze podkładów na Dwa oblicza. Jak powszechnie wiadomo, do konwencji ruchania-picia-rapowania-cośtam najbardziej pasują bujające, południowe bity i na takich właśnie rapuje gospodarz. Cieszę się, że w tej kwestii reprezentant Torunia postawił na względną spójność (parę spokojniejszych numerów, ale poza numerem z Mesem nie odbiegają one klimatem od pozostałych tracków).
Kolejną operację przeszczepienia amerykańskiego mainstreamu na polską ziemię możemy uznać za zakończoną powodzeniem. Oczywiście nie jest to żaden ideał, Buczer nie dokonuje tutaj także rzeczy przełomowych. Jednak całość została zrealizowana na solidnym poziomie, pozwalającym wierzyć, że anty-truskulowy nurt w polskim rapie będzie się rozwijał, na przekór piewcom podkładów w stylu „wyciąłem pętlę i podłożyłem te same bębny co w 12012293023923032 poprzednich bitów” (którzy niestety nie wzięli się znikąd - pozdro DJ Premier, nagramy coś wierzę). Jednym zdaniem spore zaskoczenie i dobra pozycja wyjściowa do dalszych poczynań (chociaż nie aż tak dobra, żeby od razu nagrywać z Weezym), na które niewątpliwie czekam.

3,5/5 – 0,5 za chujowe rozkminki = 3/5

Leave a Reply

Kategorie