30.05.2013

Siwers - Bez Ceregieli [2013]

17 komentarze

Tym razem pod swoje skrzydła wzięła  najbardziej niedocenionego zawodnika warszawskiej wytwórni. I mimo, że troszkę spuściła z tonu, to jednak klątwa Aptaun trwa.

Jeżeli mówi ci coś nazwa "Bez Cenzury" to z pewnością również czekałeś na solówkę rapera, który do tej pory działał raczej w komitywie, jednak zawsze było słychać, że ma potencjał - czy to w bitach, czy w surowej, mocnej, ulicznej nawijce. To właśnie ona sprawia, że przy wejściach takich jak " Wiesz o czym mówię, jak to znasz / Osiedla Targówek reprezentant" nie sposób uniknąć ciar na plecach.

Ostatnimi czasy Siwers nieco zmieniał kierunek i szedł bardziej w stronę nowocześniejszych bitów, zaś rapowanie odstawił nieco na drugi plan. To, co tworzył na nowej drodze również wybijało się ponad przeciętność (bity na płycie z Parzelem!!!). Wtedy zacierałem ręce: to teraz solówka na takich podkładach i fejm będzie się zgadzał.

Niestety, ale reprezentant Aptaun postanowił zrobić w tył zwrot i osadzić swój album w surowej konwencji lat '90. Jak pisałem wyżej - ma on papiery również na tworzenie podkładów w takim klimacie, ale w dobie boomu na rap jest to średnio pożądane. Gdyby uderzył w ton późniejszych dokonań, to miałby konkretnego asa w rękawie - słuchajcie, wyróżniam się naprawdę świeżymi, nowoczesnymi i niesztampowymi bitami, sprawdzajcie.

Tak się nie stało, w związku z czym jedyne, co może powiedzieć to: kolejna nowojorska płyta, posłuchajcie. Dla przeciętnego słuchacza może i brzmi to atrakcyjnie, ale na pewno się nie wyróżnia. Takie postawienie sprawy nie jest rzecz jasna równoznaczne z negatywną oceną produkcji, bo nie sposób się na taką zdobyć: członek BC doskonale wie, o co chodzi w takiej stylistyce i prezentuje na to bez zbędnych ceregieli.

Bity pozostały surowe, natomiast flow i wokal zmiękły i ten kontrast wcale nie jest pozytywny. Zapewne Siwers chciał tutaj wprowadzić coś nowego, ale efekt jest delikatnie mówiąc nie najlepszy - mimo, że nawija dobrze i generalnie nie ma się do czego przyczepić, to nie odnotujemy tutaj ani jednego wersu zarapowanego w taki sposób, jak wyżej wspomniane wejście z "Reprezentuje Siebie". A przecież to właśnie taki sposób sprawdzałby  się w tym wypadku najlepiej.

Tekstowo nie ma się za bardzo nad czym rozpisywać, po prostu jest to uliczna płyta. Jak to na takich produkcjach: zdarzyło się parę wpadek, ale (poza nieudanym "44 wersy") są to dosłownie pojedyncze wersy. Trochę za dużo tutaj rapowania o rapowaniu i słabych  gości - jest ich aż 16, więc daruję sobie rozpisywanie kto dał radę, a kto nie. W dwóch utworach pięknie zaśpiewała niezawodna Ania Kandeger.

W ten sposób kolejny raper z potencjałem gubi go gdzieś po drodze. Siwersa stać na to, żeby rozpierdolić również w klasycznej konwencji, ale nie wiedzieć czemu "Bez Ceregieli" żadnym rozpierdolem nie jest. Ciężko również doszukiwać się plusów za nowatorskie podejście, którego zwyczajnie brak. Szkoda.

7/10


Continue reading →
24.05.2013

Wicher & Jimmy Kiss - Werniks EP

9 komentarze


Właśnie macie przyjemność czytać pierwszą w historii tego bloga recenzję "na zamówienie", za którą otrzymałem grant w postaci płyty. Jednocześnie myślę, że dobitnie podkreśli ona moją linię, czyli brak taryfy ulgowej dla kogokolwiek.

"Werniks" to wynik kolaboracji odcinającego się od określenia "raper" Wichera (Wichra?) z Bielska Białej i producenta Jimmy'ego Kissa, którego możecie kojarzyć ze forum ślizgu. Ten pierwszy podobno rapuje od 2006 roku - szkoda tylko, że tego nie słychać.

Ten album świetnie pokazuje, że nawet najlepszy koncept przy kiepskich/przeciętnych umiejętnościach to porywanie się z motyką na słońce. Otwarcie przyznaję: pomysł na powiązanie numerów z obrazami różnych autorów jest ciekawy, świeży i co najważniejsze: nie pozostał on tylko w sferze zapowiedzi.

Jednak co z tego, skoro to wszystko podane jest w najbardziej przeciętny z możliwych sposobów? Wicher ma jakieś tam zalążki flow, głos podobny do tego, którym dysponuje większość męskiej populacji i brak panowania nad wokalem. Taki zestaw po prostu nie przyciąga, bo dobre teksty to ja mogę sobie równie dobrze przeczytać.

Nie pomagają bity, które mimo, że oparte na fajnych samplach, to po paru przesłuchaniach nudzą. Plusem jest natomiast fakt, że są dopasowane do stylu poszczególnych tracków/obrazów - to tworzy klimat, który w tego typu utworach jest niezbędny. Z drugiej strony nie ma to przełożenia na cały album, przez co brak tu brzmieniowej spójności.

Oczywiście, dostrzegam te wszystkie przejawy inteligencji i oczytania rapera, które raz po raz przebijają się przez warstwę tekstową, jednak dla mnie to za mało. Trzeba było albo iść w stronę Laika i naćkać w utworach tego typu zabiegów do porzygu, albo znacznie je ograniczyć.  Na tym albumie są momenty kiedy teksty wyglądają tak, jakby nieporadny gimnazjalista próbował nawiązać do obrazu, którym się jara, ale nie umie znaleźć na to słów, więc ubiera to w jakieś nudne storytellingi. Nie tędy droga.

Podsumowując: w Internecie znajdziecie pozytywne opinie o tym projekcie, ale podejrzewam, że są one motywowane tylko i wyłącznie właśnie "zamówieniem" recenzji, przez co innym autorom głupio hejtować. Ja nie mam zamiaru wchodzić w ten schemat, ponieważ to droga donikąd, która dodatkowo miesza w głowach autorom. Fakty są takie, że wydali EP-kę na kilka przesłuchań, na której wyróżnia się jedynie (nie w pełni dobrze zrealizowany) koncept. Dużo za mało.

5/10


Continue reading →
21.05.2013

Rap Addix - Nie Uciekniesz EP [2013]

14 komentarze


"Gdzie wysyp legali podziemnych MCs, dajemy rap za darmo do pociętych pętli" rapuje Junes w numerze otwierającym album. Za to podejście z pewnością props, ponieważ dzięki względnemu fejmowi mogli spokojnie próbować wydać ten materiał. Na szczęście tego nie zrobili. I dobrze, ponieważ wielki powrót Rap Addix okazał się wielką klapą.

Już majstrowanie przy składzie nie wróżyło niczego dobrego, ale wolałem wstrzymać się z hejtami do premiery całości. Jeżozwierza rozumiem, ale Laik i Kidd mają się nijak do stylu reprezentowanego przez RA, czy to się komuś podoba, czy nie. Po takiej zmianie otrzymujemy zespół, w którym rapować umie jedna osoba, jednej się to czasem udaje, zaś dwie coś tam sobie dukają do bębnów. I zajebisty bitmejker jako dopełnienie układnaki nie jest w stanie powstrzymać tej katastrofy.

Ostatecznie proporcje zostały nieco zaburzone i na płycie otrzymamy najwięcej zwrotek (a nawet całych tracków) od Junesa. Jednak nic w tym dobrego, ponieważ brak warsztatu został obnażony bardzo boleśnie. W czasach kiedy Soulpete robił przeciętne bity, Junes mógł jakoś ukrywać swój brak skillsów. Dziś lubelski producent tworzy na poziomie polskiej czołówki (bit do tytułowego kawałka na bank w top 5 bitów 2013!) i dawanie ich takiemu wackowi po prostu nie przystoi. Co zwrotka, to gorzej położona. Do tego stępione pazury: mimo, że nadal charakterystyczne, to jednak teksty nie są nawet w połowie tak dobre jak na LP.

Sytuację starają się ratować pozostali, ale ich udział rozmywa tę formułę Rap Addix, do której przywykliśmy. Najlepiej spisał się oczywiście niezawodny Jeżozwierz, który  odwiesił mikrofon i masakruje podkłady swoim brudnym stylem. Laik tekstowo idzie w dobrą stronę, ale nie do końca czaję o co chodzi z jego wokalem. Prawdopodobnie robi to specjalnie, tylko ciężko mi to zweryfikować (na zeszłorocznym solo rapował zupełnie inaczej). Doceniam progres, jaki przez te wszystkie lata zrobił Kidd, ale umówmy się: dalej jest to poziom spoken word (które to zresztą niedawno nagrał). W tym ostatnim przypadku naprawdę wyśmienite teksty rekompensują mierne flow.

Jedyne, do czego nie sposób się przyczepić to oczywiście bity. W tym wypadku nie ma mowy o zaskoczeniu: Soulpete już od  dawna prezentował piekielnie wysoką formę i na "Nie uciekniesz" potwierdza to bez mrugnięcia okiem. Fajnie, że samplowany, klasyczny i ciężki klimat poprzednich płyt został utrzymany (w końcu ostatnimi czasy producent RA skręcał w stronę elektroniki), a do tego jest miejsce na smaczki typu nawiązanie brzmieniem bitu do poprzedniej części danego numeru. Jak napisałem już wyżej, sztosem ponad sztosy jest numer zamykający płytę: gdyby cała tak brzmiała!

Podsumowując: z dużej chmury mały deszcz. Po singlach raczej nie powinno to nikogo dziwić. Czekam na EP-kę Junesa, ale po niej również nie spodziewam się zbyt wiele. Pozostaje pytanie: co dalej? Jeżeli miałbym prawo głosu, to doradzałbym Jeżowi płytę z Soulpetem, w czasie nagrywania której pozostali Panowie nauczyliby się rapować/ustabilizowali swoją formę. Inaczej po prostu szkoda bitów.

5,5 + 0,5 za bity = 6/10


Continue reading →
17.05.2013

Mołotofski & Młodzik - Wersja ZOMBIE EP [2013]

6 komentarze


Przed napisaniem tej recenzji zrobiłem standardowy research i na ślizgu natknąłem się na taki oto post użytkownika Raph:

Anticonowo-defjuxowy Młodzik to zdecydowanie jeden z moich producenckich faworytów w Polsce - o ile doceniam to, co robi w ramach projektów z Laikiem i uważam, że naprawdę jest to dobre, o tyle "Laboratorium" czy "Zatracenie" to już zupełnie inny level   Dlatego cieszy mnie, że na tym projekcie z Mołotofem obrany jest właśnie bardziej awangardowy kierunek. Bowdowny zasłużone (proszę   )
Mołotof ma bardzo charakterystyczną stylówę - bardzo brakuje tego w polskim rapie i szkoda, że poświęcił się w całości produkcji i na mikrofonie się już nie udziela. Chociaż sam napisał ostatnio, że bardzo możliwe, iż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, więc nie wszystko stracone. Flow jest bezbłędnie pojebane - bardzo in plus. 

Jeżeli chcecie wiedzieć, co uważam o "Wersji Zombie" to odwróćcie powyższą opinię i wszystko będzie wiadomo. Ta płyta to żałosne nieporozumienie, a ratuje ją tak naprawdę tylko i wyłącznie fakt, że została nagrana na przełomie 2005 i 2006, a nie w 2013 (no i bity).

Jak możemy przeczytać w przetoczonej wypowiedzi "flow jest bezładnie pojebane". No chyba kurwa nie, Mołotof ledwo daje radę na majku, gubi się i rapuje obok bitu. Może i ma jakiś pomysł na siebie, ale niestety  W OGÓLE mu to nie wychodzi. Jaranie się wokalem na tym projekcie jest porównywalne z propsowaniem Cruza z Sztuki Naiwnej albo Laika z Bybzi - niepoważne.

Co innego strona muzyczna, tutaj Młodzik zdecydowanie dał radę i nieco podciągnął tak bardzo zaniżany przez kolegę poziom. Nie dajcie się zwieść, że może być "jednym z producenckich faworytów", ale bez wstydu można propsować jego anticonową pracę na tym projekcie. Kto zna tego producenta nie powinien się zawieść.

Tutaj dochodzimy do kontrowersyjnego konceptu, czyli tytułowe zombie jako personifikacja hip hopu. Teoretycznie pomysł jest niezły, aczkolwiek wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Mołotof poza tym, że niewiele umie to majku, to w dodatku pisze strasznie siermiężnie, przez co momentami płyta brzmi bardzo pretensjonalnie. Pomijając fakt, że pomysł jest mało odkrywczy, a gry słowne szesnastki szesnastki były czerstwe już w 2006. Słowa typu "psity" polecam zostawić na trzepaku.

Produkcja ewidentnie dla fanów Skweru, do których ja się równie ewidentnie nie zaliczam. Jeżeli ktoś jest fanem awangardowych bitów, średnio odkrywczych konceptów i chujowego flow to zapraszam na skwer.org/produkcje. Wszystkim pozostałym (czyli ludziom, nie parapetom) odradzam. I nie sugerujcie się opinią z początku tego tekstu, była pisana przez człowieka bezpośrednio związanego z tym cyrkiem, stąd skrajny brak obiektywności.

5 + 0,5 za bity = 5,5/10


Continue reading →
14.05.2013

Szad (Trzeci Wymiar) - I Niech Szukają Mnie Kule [2013]

14 komentarze


Nowy album Szada przed, a nie po premierze wywołał zdecydowanie większe zamieszanie w środowisku. Było to efektem horrendalnej (45 zł) jak na polskie warunki ceny. Jak prezentuje się jedna z najdroższych płyt w polskim rapie?

Nie ma się co oszukiwać - cena zniechęciła i to mocno, przez co reprezentant 3W poddany był znacznie surowszej ocenie, aniżeli w przypadku innych raperów. Sam również podszedłem do tej pozycji z pewnym dystansem - "21 gramów" niby była dobrą płytą, jednak przede wszystkim za ciężką i wręcz niemożliwą do strawienia dla przeciętnego odbiorcy.

Tak było w 2011, zaś w zeszłym roku nastąpiło delikatne odbicie - bardzo dobra "Dolina Klaunoow" teoretycznie mogła obiecywać coś lepszego. Mimo faktu, że prym w trójwymiarowym składzie wiodą Nullo i Pork.

Moje obawy co do możliwości wydania teoretycznie bardzo dobrej, jednak w praktyce niestrawnej płyty w pełni się potwierdziły. Zarówno tematycznie, jak i muzycznie Szad kontynuuje tutaj linię rozpoczętą na pierwszej solówce, co moim zdaniem jest pomysłem karkołomnym.

Dzięki temu znowu otrzymujemy 17 klasycznych podkładów opartych o twarde stopy i mocne werble. Ekstra, ale ile jeszcze członkowie składu z Wałbrzycha mają zamiar to tłuc? Z ostatnich 5 płyt tych panów (solówki, Dolina, Złodzieje) bity można spokojnie pozamieniać miejscami i MOŻE w jednym przypadku na dziesięć ktoś usłyszałby różnicę. Wypracowanie swojej konwencji jest ważne, ale bycie więźniem takiego tworu jest jeszcze gorsze, niż jej brak.

Ten melancholijny klimat, którym przesiąknięte są dźwięki spod rąk Krisa SCR i Goldena ze Złotych Twarzy jest tak masywny i przytłaczający, że nie sposób słuchać tej płyty dla przyjemności. Teoretycznie nie jest to minus, jednak w tej sytuacji jak najbardziej - wystarczyłoby NIECO urozmaicić podkłady.

Ciąży również tematyka, a konkretnie to pseudopoetyckie wycieczki Szada przeplatane z refrenami typu "pewnie po niej mam dryg w ręce, tutaj przytnę, tam wykręcę". Rzygać się chce słysząc takie coś, a jeżeli miała to być jakaś głębsza metafora, to  można to było ująć nieco inaczej. Poza tym standardowo: nostalgia, bragga, chujowo się tutaj żyje. W jakiejś recenzji przeczytałem, że "Nic nie stoi w miejscu" to "genialny storytelling", w którym gospodarz "popisuje się nieprzeciętnym zmysłem obserwacji". Aha. Kawałki typu "Dzieci miast" autorstwa kogoś, kto 10 lat temu uczestniczył w tandetnym teledysku do niezłego utworu, dzięki któremu z pewnością dorobił się niemałej sumy, odbieram jako kpiny.

O flow każdego z 3W powiedziano i napisano już wszystko. Chłopaki są już na takim poziomie, że po prostu wyżej się nie da, czego trochę im współczuję - musi być to frustrujące.

Obiecałem sobie dążyć do obiektywności, więc ocena jest taka, a nie inna. Subiektywnie jest to dla mnie  całkowicie zbędna płyta. Cały problem tkwi w tym, że naprawdę ciężko wymienić poważne wady, poza "tym czymś".

8/10



Continue reading →
9.05.2013

PAFF BANGERSKI X TEDE – Paffistotedes [2013]

10 komentarze


Takich inicjatyw na polskim podwórku zdecydowanie brakuje. Raperzy traktują swoje wokale (i intrumentale) co najmniej jak bezcenne eksponaty muzealne, których się nie dotyka, o udostępnianiu nawet nie wspominając.

Szkoda, ponieważ po odwróceniu tego podejścia mogą wyjść naprawdę wartościowe i ciekawe rzeczy, a kolaboracja z PAFF-em jest na to dowodem.

Trochę dziwi dobór utworów do remixowania, ponieważ nie tylko nie ograniczono się jedynie do "Mefistotedesa", ale sięgnięto dość daleko wstecz, aż do S.P.O.R.T.-u. Oczywiście jest to plus, ponieważ dzięki temu otrzymujemy same bengery (zgodnie z zapowiedzianą DJ-a Buhha z intra), a nie jakościową sinusoidę.

Porównania warstwy muzycznej do osławionego "Radia Pezet" nasuwają się same,  ja również nie chcę od nich uciekać. Oczywistym jest, że wrocławski producent do dubstepowej części płyty podszedł znacznie, znacznie lepiej, niż Sidney Polak, który po przesłuchaniu tego albumu powinien zawiesić swoją karierę. A przynajmniej jej część odpowiadającą za muzykę.

Bity od pierwszego do ostatniego bujają jak opętane i dzięki klubowemu/tanecznemu sznytowi powinny przypaść do gustu również wiertarkofobom. To właśnie ta druga kwestia sprawia, że każdy utwór ma zupełnie inny wydźwięk, niż oryginał i dzięki temu całość naprawdę przyciąga. Nie jest to zwyczajna zmiana bitu, a zupełna zmiana charakteru poszczególnych numerów.

Jak napisałem wyżej - takie projekty zawsze warte są pochwały, natomiast Paffistotedes zasługuje nawet na podwójną. Producent świetnie wyczuł czego brakowało bitom z poszczególnych płyt Tedego i za pomocą świetnej reki do produkcji zrobił z tego piękny użytek. TAK SIĘ ROBI REMIX.

9/9



Continue reading →
8.05.2013

Tomiko - Portfolio [2013]

7 komentarze


Słuchając tego albumu, oraz kolejnych singli z nadchodzącej wielkimi krokami płyty Siwersa, klątwę Aptaun możemy uznać za stałą część składową labelu Pyskatego. Szkoda, bo Tomiko ma (miał?) potencjał na coś więcej, niż kolejną solidną (i nic więcej) płytę.

Reprezentanta Aptaun powinniśmy kojarzyć przede wszystkim z bardzo dobrych "Intencji", czyli płyty wydanej razem z Siwersem, a także z całkiem niezłej "Świadomości" (która tak de facto, o czym mało kto wie, była pierwszym wydawnictwem wytwórni). Ostatnia produkcja rapera, czyli "Ogień" (który z ogniem miał wspólną co najwyżej nazwę) to materiał, o którym powinien jak najszybciej zapomnieć.

Właśnie na tej podstawie spodziewałem się po "Portfolio" nieco więcej, niż solidnej solidności. Złudzenie to podtrzymał również nietypowy singiel z Justyną Kuśmierczyk. Później płyta trafiła w moje ręce i mimo wielu zalet czekał mnie standardowy już zawód.

Moim zdaniem największym problemem warszawiaka jest fakt, że stoi w rozkroku gdzieś między ulicznym a klasycznym rapem, do tego jednym okiem patrząc również na nazwijmy to elektronikę. W ten sposób nie trafia do nikogo: dla uliczników, którzy powinni kojarzyć go z Bez Cenzury jest za grzeczny, co zresztą sam przyznaje ("Chyba nie jestem").

"Portfolio" nie zadowoli również ani truskuli, ani fanów nowych trendów. Bity po raz kolejny (poza "Pewność siebie") są co najwyżej przyprawione nowoczesnością. Za mało tutaj sampli, żeby dogodzić tym pierwszym, za mało również elektronicznego sznytu, żeby ci drudzy spojrzeli łaskawszym okiem. W ten sposób również bity trafią "do nikogo".

Ewentualną grupą docelową mogą być fani "zwykłego" rapu od ziomków, przy którym odnosisz wrażenie, że za majkiem stoi twój współlokator/kumpel z którym pijesz piwo/kolega z osiedla. Im album Tomiego powinien przypaść do gustu, ale umówmy się - zwolennicy tego "odłamu" to promil, w dodatku ich gust ciężko nazwać wysublimowanym.

Poza tym przy tej płycie, w przeciwieństwie do poprzedniej solówki, nie da się smucić. Słychać życiowy (szkoda, że tylko) progres, który z pewnością niejednego popchnie do ogarnięcia swojego. Oczywiście jest to naciągany plus, zwłaszcza, że treści rapowane są od pierwszego do ostatniego utworu w ten sam, jednostajny sposób. Pod koniec staje się to nieco męczące  Z tej monotonni próbują wyciągnąć nas goście, którzy (co zaskakujące) spisali się i nie dali byle czego (no może poza Parzelem).

Nawiązując do pierwszego zdania - nie wierzę już w tę wytwórnię. Nie mam pojęcia, kto w Aptaun piastuje funkcję tzw. "dyrektora artystycznego", ale apeluję o jak najszybsze opuszczenie stanowiska, bo zwyczajnie się do tego nie nadaje. Natomiast jeżeli problem leży w samych "artystach" i mają oni w pełni wolną rękę, to polecam powrót do podziemia - przy obecnym natłoku premier nikt nie potrzebuje na dysku (a co dopiero na półce czy odtwarzaczu) kolejnego 6/10.

6/10



Continue reading →
1.05.2013

Kaaban VideoBlog 30.04.2013

3 komentarze
Na wybrane pytania odpowiada wasz ulubieniec - Kaaban.
Jeżeli Twoje pytanie nie pojawiło się na filmie, to zadaj je na ask.fm, lub przy kolejnym vblogu (najwcześniej 2 miesiące).

Continue reading →

Kategorie