Prys, reprezentant Łukowa stacjonujący we Wrocławiu jest jedną z niewielu osób w Polsce, które obracają się tylko w konwencji g-funkowej, czy jak kto woli laid backowej. Cenię to, ponieważ przed fascynacją cykaczami, ze Stanów słuchałem właśnie głównie rapu z zachodniego wybrzeża i ubolewałem, że Mes poprzestał na jednej płycie w takim właśnie klimacie.
Niestety, jak wiadomo, Prys nie ma podjazdu do mistrza z
2cztery7. Owszem, od czasów „Wschodni Temperament LP” zrobił parę kroków do przodu, ale raczej
rozpatrywałbym to w kategorii kroczków, aniżeli kroków.
W którejś recenzji użyłem sformułowania, że
jeżeli ktoś słyszał poprzednie płyty danego wykonawcy, to w tym miejscu może
przestać czytać. Jestem zmuszony przetoczyć to kolejny raz, ponieważ do tej produkcji pasuje to (niestety) idealnie. Gospodarz dokonał
trudnej sztuki braku jakiegokolwiek progresu, przy równoczesnym braku regresu,
co mimo wszystko jest rzadkością.
Tekstowo Prys zawsze był poprawnym raperem i również tutaj
się to nie zmieniło. Akurat w tej kwestii nie wymagam od nikogo progresu czy
też zmian – jeżeli ktoś odnalazł już swój sposób na DOBRE (!) teksty, to
powinien w tym trwać. Prys taki sposób ma niemal od początku. Potem go
doszlifowywał i to, co powstało z tej pracy na poprzedniej płycie, zostawił w
niezmienionej formie do dziś. Dalej są to opisy najzwyklejszego człowieka na świecie,
gardzącego wszechobecnym pośpiechem, uwielbiającego zdobywać wciąż nowe
doświadczenia. W zasadzie jest to jakaś tam forma inspiracji Mesem, ale w
żadnym wypadku ksero.
Znacznie ciekawiej przedstawia się muzyczna strona płyty.
Już po spojrzeniu na tracklistę, na której to na zmianę przewijają się 2 ksywki:
Stona i Święty, każdy słuchacz zorientowany w polskim rapie powinien być
przynajmniej zaciekawiony. Miłośnicy lekkich klimatów powinni być zachwyceni.
Obaj producenci spisali się na medal. Na całej płycie nie ma
słabego, czy też średniego podkładu – raz za razem dostajemy idealnie lekkie,
momentami g-funkowe podkłady. Owszem, trochę szkoda, że nie ma już
odpowiedzialnego za produkcję większej części poprzedniej płyty Mowglee,
jednak Stona do spółki ze Święty zastąpili go idealnie.
Największy problem związany z tą produkcją pojawia się w
momencie, kiedy po przesłuchaniu ostatniego utworu odkrywamy, że Prys nie
zrobił nawet minimalnego progresu. Teksty bardzo dobre, ale bez zmian, flow
poprawne, ale bez zmian, a po poprzedniej płycie liczyłem, że spróbuje pójść w stronę śpiewu. Nie wiadomo jakiej różnicy w bitach również nie ma, są bardzo dobre, ale nie
przełomowe.
W zasadzie jedyne, co zmienia się na płytach Prysa to goście i jest to warte odnotowania. Zaskakująco dobrze poradził sobie debiutant roku 2011, czyli Haju. Po raz kolejny usłyszymy również wspólny track Rasa i Tetrisa, które ostatnimi czasy wychodzą podejrzanie często. Najlepszy featuring na płycie to rzecz jasna singlowa zwrotka Małpy, który pokazał zaskakująco dobrą formę.
Co oznacza to dla odbiorców? Jeżeli lubisz Prysa, to
powinieneś odpalić tę płytę bez zbędnej zwłoki. To samo powinieneś zrobić
jeżeli jesteś miłośnikiem lekkich brzmień, a za oknem jest 30 stopni.
Niestety, jeżeli znasz poprzednie dokonania Łukowianina i
nie byłeś do nich przekonany, to \możesz sobie darować – jak wspominałem
już parę razy, ale wspomnę jeszcze jeden – Prys nie zmienił się nawet o
jotę. Przy tej płycie jeszcze to przejdzie, przy kolejnej będę bardziej surowy.
7/10 + 0,5 za bity = 7,5/10
A co sądzisz o raperze Szuwarze? Krótka odpowiedź.
A co sądzisz o raperze Junesie? Krótka odpowiedź.
Tą recką zachęciłeś mnie do ponownego sprawdzenia tej płyty, bo dla mnie do był regres od "Miłośnika... " ale w takim razie posłucham jeszcze raz bo to chyba faktycznie płyta idealna na takie temperatury.
A co sądzisz o raperze Siwy/Lewy? Krótka odpowiedź.
A co sądzisz o raperze X? Krótka odpowiedź.
SZUWAR DOBRY KIEDYŚ O NIM NAPISZE BO NIEDOCENIANY NIESTETY
JUNES BLISKI MI IDEOWO CHUJOWY JAKO RAPER NIESTETY TRZEBA TO ZROZUMIEĆ, DUKACZ NIE RAPER
SIWY LEWY OCZYWIŚCIE NADZIEJA MŁODEGO POKOLENIA
BLISKI IDEOWO, JAK GRZECZNIE NAPISAŁ, ZAMIAST "TEŻ TĘPI LEWAKÓW JEBANYCH"