24.04.2013

Golin - Katakumby [2012]

7 komentarze


Golin to kolejny świeżak, o którego materiale nie dowiedziałbym się, gdyby nie komentarze na blogu/facebooku. Po dziesiątkach namów w końcu postanowiłem sprawdzić, jednak w natłoku zeszłorocznych premier nie zdążyłem napisać o tym albumie. Dziś nadrabiam zaległości, ponieważ mimo widocznych braków Golin jest wart wypromowania.

Fakt, wcześniej kojarzyłem go z projektów z Oliwą oraz Wallcutami, ale żaden z tamtych materiałów mnie nie porwał na tyle, żeby zapamiętać tę ksywę. Nawet więcej: oba były na tak niskim poziomie, że plułem sobie w brodę tracąc czas na coś tak słabego.

Na najnowszej produkcji jest już nieco inaczej, a Golin wreszcie stał się w miarę słuchalny. Podkreślam "w miarę", ponieważ nawet najlepsze teksty nie zasłonią wokalnej, wcale niezamierzonej monotonni. Z drugiej strony przynajmniej nie uświadczymy porywania się z motyką na słońce. Większość płyty jest zarapowana poprawnie, jednak miejscami jest wręcz słabo - dopracowanie tej kwestii przy kolejnym materiale wydaje się być koniecznością.

Bity, za które w większości odpowiada Szpalowsky są po prostu tłem dla gospodarza, co przy takim poziomie bynajmniej nie jest pochwałą. Zdominować bitem rapera z tak słabym warsztatem jak Golin nie jest żadnym wyczynem, jednak ta sztuka nie udała się ani razu. Klasyczne podkłady miejscami zawierają ciekawe smaczki, ale nie jest to na tyle unikatowe, żeby wywoływało zachwyt. Możemy porwać się na naciągane stwierdzenie, że klimatycznie dopasowane są do tytułu płyty.

Cały sens sięgnięcia po tę pozycję zaczyna się i kończy na warstwie tekstowej, która naprawdę jest warta uwagi. Gdzieś trafiłem na opinię, że Golin to przystępniejsza wersja Laika i niewątpliwie coś w tym stwierdzeniu jest (zwłaszcza, że prezentują ten sam poziom flow, he he). Gry słowne, dwuznaczności, efektowne i inteligentne pancze - to wszystko znajdziemy na "Katakumbach".

Przy takim arsenale raper nie gubi treści, a przy tym nie prezentuje jej z pozycji mistrza. Takie połączenie zdarza się naprawdę rzadko, dlatego jest warte odnotowania. Gorzka tematyka oscyluje raczej wokół złych, aniżeli dobrych stron świata. Tutaj minusem jest ocieranie się o populizm ("Potrzebujemy wojen"), który również należałoby w przyszłości wyeliminować.

Jeżeli jesteś fanem Laika czy Bisza, to ta płyta powinna do Ciebie trafić i taki jest właśnie jej target. Pozostałych może (ale nie musi) odrzucić chujowe flow, chociaż warto przesłuchać dla samego odnotowania i zapamiętania na przyszłość. Na razie jest jeszcze sporo do poprawienia

6/10


7 Responses so far

  1. Anonimowy says:

    Radio Pezet 7+1/10

  2. Anonimowy says:

    leci chujowo

  3. Anonimowy says:

    GOLIN KRUL

  4. Anonimowy says:

    tyle osób męczyło kabana o tę recenzję, a praktycznie zerowy odzew
    lamusy z was

  5. Anonimowy says:

    bo co to za recenzja, smieciu jak chcesz żeby ktokolwiek nie uznawal cie za źródło beki to myślę, że czas skończyć pisać 'recenzje' na kolanie.
    pozdrawiam

  6. Anonimowy says:

    K2 zrecenzuj Kabanie.

  7. Anonimowy says:

    CIEKAWI MNIE JAKBYŚ GADABITA ZRECENZOWAŁ.

Leave a Reply

Kategorie