Po tygodniowej przerwie spowodowanej nieokiełzaną chęcią zebrania wszystkich możliwych fanów na fanpage’u wracam na grubo, bo z recenzją, o którą dostałem już tyle zapytań, że sam jestem tym zdziwiony. Fejm rośnie, hajs się zgadza, czyli zupełnie jak u Pezeta.
Mimo, że Kapliński od lat znany jest zawalania terminów i cięcia w chuja w kwestii nowych materiałów, to jednak mimo wszystko warto przypomnieć historię powstawania tego albumu. W tym celu cofnijmy się do roku 2010 i wywiadów sprzed płyty z Małolatem (która notabene wyszła z 2 letnim opóźnieniem). To właśnie wtedy Pezet zaczął zapowiadać grime’ową płytę. Oczywiście nikt nie miał złudzeń, że nie ma szans na jej premierę rok po płycie z bratem, jednak w kolejnych wywiadach raper zaczął deklarować jesień 2011 jako datę wielce prawdopodobną.
Były filmiki, latanie do UK, tworzenie okładki, ogólnie machina promocyjna ruszyła dość konkretnie, nawet jak na najbardziej fejmowego rapera w Polsce. Zwieńczeniem promocji był singiel „Co mam powiedzieć” z czerwca 2011, który miał zapowiadać premierę płyty na jesień. Lato minęło, jesień przyszła i co? Oczywiście nic, poza paleniem jana przez zarówno głównego zainteresowanego, jak i przez jego (najgorszego na świecie – przyp. red.) managera.
Były filmiki, latanie do UK, tworzenie okładki, ogólnie machina promocyjna ruszyła dość konkretnie, nawet jak na najbardziej fejmowego rapera w Polsce. Zwieńczeniem promocji był singiel „Co mam powiedzieć” z czerwca 2011, który miał zapowiadać premierę płyty na jesień. Lato minęło, jesień przyszła i co? Oczywiście nic, poza paleniem jana przez zarówno głównego zainteresowanego, jak i przez jego (najgorszego na świecie – przyp. red.) managera.
Kolejnym terminem był luty 2012. Pół roku temu wszystko
wskazywało, że płyta ukaże się zgodnie z zapowiedziami, niektóre ze sklepów
ruszyły nawet z preorderem. Prawdopodobieństwo premiery zwiększało wypuszczenie drugiego singla Pt. „Noc jest dla mnie”. Niestety, ale po paru godzinach
przedsprzedaż została zatrzymana, a słuchacze nie doczekali się nawet krzty
wyjaśnień. Jednym słowem żenada.
W końcu na wiosnę Pezet przestał unikać tematu płyty i
zapowiedział 4 września jako twardą, nieprzekraczalną datę. Na pytanie „o co
poszło” nie musiał nawet odpowiadać, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o
kasę. Całą akcję najlepiej obrazuje gif:
W końcu nadszedł 4 września i płyta faktycznie ukazała się
na rynku. Standardowo już, w pierwszych kilkunastu godzinach Pezet zebrał za
album więcej hejtów, niż niektórzy raperzy przez całą swoją karierę. W
późniejszych wywiadach twierdził, że jest tym zaskoczony, w co jednak nie
wierzę. Jeżeli sięgniemy pamięcią wstecz, to analogia do atmosfery po premierze
ostatnich 4 płyt warszawiaka nasuwa się sama. Zwłaszcza do wydanej w 2007
„Muzyki Rozrywkowej”.
Żeby odpowiednio ocenić płytę należy przypomnieć sobie, jak
zapowiadał ją główny zainteresowany. Kluczowy jest tutaj filmik, na którym
uwiecznione zostały prace nad okładką:
Dla leniwych: w trakcie burzy mózgów nad frontem opakowania, z ust
Forina Pada pytanie „Z czym kojarzy wam się płyta?” Na co Pezet odpowiada „Z
nielegalną rozgłośnią. Dla mnie tytuł >>Radio Pezet<< to jest
przede wszystkim nielegalna rozgłośnia”. Potem Sidney dodaje, że jest to
„Soundtrack do Twojego życia”.
W tym momencie pojawia się zasadniczy minus płyty. Co do
kurwy nędzy mają wspólnego z „nielegalnymi rozgłośniami” tracki typu „Co mam
powiedzieć” czy „Shot yourself”? I wooble na końcu pierwszego z nich nic w tej
kwestii nie zmieniają. Chyba, że autor miał na myśli nielegalne rozgłośnie z
gimnazjów i szkół podstawowych, znane szerzej jako „radiowęzły”.
Jednak nawet, jeżeli moja teza jest prawdziwa, to spójność
płyty, z której Pezet przecież zawsze słynął nadal kuleje. Brakuje, bardzo
brakuje tej skurwiałej konsekwencji którą raper realizował aż do bólu przy
poprzednich produkcjach.
Kolejnym minusem jest stanowczo za mało skurwysyństwa w
głosie, niezbędnego do nawijania pod takie bity. Parę razy wygląda to tak, jak
powinno (Slang 2, P-Z, Brutto czy netto), jednak parę razy leży i kwiczy
(Rock’n’Roll, Noc jest dla mnie). Nie jestem żadnym znawcą Grime’u,
przesłuchałem z tego zaledwie kilkanaście płyt, jednak myślałem, że ekspresja,
jad, energia, która rozpierdala głośniki to pewnik na takim albumie. Nie ma co
cukrować, przeliczyłem się.
Brak energii w nawijce razi tym bardziej, że Pezet na tym
albumie prezentuje flow, które rozpierdala całą scenę, bez względu na to, czy
ktoś słysząc bit z wiertarką w tle podcina sobie żyły, czy też skacze z
radości. Z zażenowaniem na twarzy przeczytałem parę recenzji, w których autorzy
twierdzili, że „flow momentami się gubi”. Pisanie takich bzdur to szukanie
minusów na siłę, ale wiadomo, napisanie przynajmniej quasi obiektywnej recenzji
przerasta 95% recenzentów w tym kraju, więc nic dziwnego jak Łona.
Szczerze mówiąc to nie do końca wiem, jak mam ocenić bity.
Jak pisałem wyżej – znawcą dupstepu i pochodnych nie jestem, mam o tym tylko
jakieś-tam wyobrażenie. Na pewno wpisują się w nie podkłady do utworów takich
jak: agresywna, basowa bomba w „Slang 2”
(cała płyta na takich bitach byłaby mistrzostwem, nawet, jeżeli w co drugim
wersie padałyby synonimy słowa „papieros” odmieniane przez wszystkie przypadki),
„P-Z”, „Brutto czy netto” czy też spokojniejsze, brytyjskie „Jak być szczęśliwym”.
Ww. bity wyróżniłem, co nie znaczy, że pozostałe są jakieś
tragiczne. Jest parę bardzo dobrych („Rock’n’Roll”), ale jest też parę
przeciętniaków („Noc jest dla mnie”). Ogólnie jestem daleki od takiego
hejtingu, jaki możemy zaobserwować na forach. Owszem, gitarowe „Co mam powiedzieć” czy
„Shot yourself” to pomyłki, jednak pozostałe bity są przynajmniej dobre, a w
najgorszym przypadku przeciętne. Sidney nie jest żadnym bogiem produkcji
(niestety, bo do tej pory Pezet nagrywał płyty z producentami, których można
określić tym mianem), jednak nawet, jeżeli zrobił tę płytę na gotowych loopach
po taniości, to nie wyszło to tragicznie.
Czas na to, za co Pezet zbiera największe cięgi,
czyli spłycenie warstwy tekstowej. Sam również to zaobserwowałem i muszę
przyznać, że jest to zły kierunek, chociaż poziom nie jest jeszcze na tyle
niski, żeby bić na alarm. Oczywiście, trochę wpadek tutaj jest, owszem, za dużo
o szlugach, ale czy faktycznie teksty są aż takie złe? O żadnym z numerów nie
powiedziałbym, że lirycznie jest cały do bani. Raczej są to pojedyncze
wersy/części zwrotek. W obronę biorę również „Supergirl”, na którą hejtów nie
rozumiem. „Senioritą” wszyscy się jarają, „Supergirl” chujowe, wiadomo. Zarówno
plusem, jak i minusem jest to, że na płycie znajdziemy typowe bragga, jak i bardziej
rozkminkowe kawałki.
Wypadałoby napisać również dwa słowa o gościach. Sam nie
wiem, czy bardziej brakuje Kano, czy Profesora Greena. Obaj prezentują
zajebisty poziom i na pewno sporo dodaliby od siebie do tej płyty. Powody braku
zwrotek obu Panów są po prostu kuriozalne: Greena nie ma, bo premiera jego
płyty w Polsce nie zbiegła się z premierą płyty Pezeta, zaś Kano dograł za
krótką 16 i Pezet stwierdził, że nie ma sensu tego wypuszczać. Nie ma to jak
polecieć do Londynu żeby sobie pozwiedzać, spalić parę szlugów i zapłacić za
chujową zwrotkę. Z obecnych Mes o dziwo nie błyszczy, co jest dla mnie
zaskoczeniem. Fokus dobrze wpasował się w bit, ale znowu nie jest to poziom,
który reprezentował na „Prewersjach”. Najlepszy jest oczywiście refren Killa
Keli, w którym może zakochać się każdy. Jęki Bednarka pozostawiam bez
komentarza, mimo, że nie jestem jego hejterem.
Na koniec pozostawiam chyba najbardziej kontrowersyjną
kwestię, czyli skity. Nie mam pojęcia, co ludzi w nich aż tak mierzi, przecież
(przy założeniu, że są to prawdziwe nagrania) jest to zajebisty pomysł.
Oczywiście odezwali się już znawcy, którzy twierdzą, że Pezet ma takie ego, że
zmieścił swoje gruppie na skitach, ale przecież ich wydźwięk jest zupełnie
inny. Do tego świetne intro do „Slangu 2” autorstwa DJ Pandy. Jedyny, który bym
wyrzucił to „Japan porno skit” (który w zestawieniu z poprzedzającym go numerem wcale
nie wydaje się taki zły).
Podsumowując: Pezet nagrał pierwszą w swojej solowej
karierze niespójną płytę. Jest to oczywiście wydarzenie negatywne i rzutuje na
opinie o albumie. Z całości na pewno powstałaby zajebista EP-ka, jednak
nierówność materiału nie pozwala użyć tego przymiotnika w odniesieniu do LP. Świetne
flow, część dobrych bitów, trochę wpadek w tekstach to stanowczo za mało, nawet
do umiarkowanych wymagań. Czekam na poprawę.
7/10 + 1 za flow =
8/10
PIERWSZY. PRZESADZIŁEŚ KAABI, TYLE MINUSÓW I TAKA WYSOKA NOTA?
6/10, 7/10 (z flow) to max nawet jak na ciebie, jeszcze jedna tak chujowa ocena i poleci UNLIKE na fb ogarnij dupsko
Chyba kurwa pomyliłeś się o 2 oczka lewaku.
W RECENZJI BĘDE JECHAL CAŁY CZAS PO PLYCIE - DAM JEJ 8/10
Jednak jesteś lewak, Kabi, 8/10? Wyklęty powstań ludu ziemi...
ocena to 7/10, jednak flow jest tak dobre, że ZA SAMO JE musiałem dodać
Chyba Cie pojebalo karle z ta ocena 5/10 max
kurwa nie ma czegoś takiego jak obiektywna recenzja - jak im się nie podoba to co mają pisać? słyszą jak się gubi to piszą, że się gubi a nie pierdolą; co to ciebie - kaaban taki hejter dickriderstwa i sajkofaństwa a i tak dajesz pezetkowi oceny z komsosu; lewak z ciebie i nygus
doszedłem do 'cofnijmy się wstecz' i przestałem czytać, bo pewnie reszta na podobnym poziomie.
dzięki za zwrócenie uwagi, nie zauważyłem tego
----------------
nie wiem, czy istnieje obiektywna recenzja, ale do niej dążę. Nawet, jak nie, to można do tego podejść obiektywnie. dałem 7/10 przecież, czemu uważacie, że to za dużo? nie musicie dodawać za flow
kurwa tak jak myslałem - jesteś lewakiem jednak, jak mozna dać tej płycie 8/10? 7/10 to jest max z flow, ale nie mam do Ciebie żalu wkońcu jesteś jego psychofanem, każdy psychofan by tak zrobił :) jednak proszę nie pisz o swoich idolach albo zrób jakąś specjalną kategorię żeby każdy wiedział.
jeszcze jedna tak chujowa ocena i poleci UNLIKE na fb ogarnij dupsko[2]
NAJEBANE MASZ W GŁOWIE KAABAN, PŁYTA NIE WARTA WYSRANIA SIE NA NIA
1+/10
Kaaban jeszcze jedna ocena z dupy lewaku, to przestane wchodzić na bloga co chwile i będzie unlike, a wtedy nie będzie tak wesoło
przecież te skity są żenujące, co to za frajda słuchać jakichś tępych pizd podniecających się Pezetem? Rozumiem, że każdy raper ma fanki i czasem można im podziękować za zaangażowanie, ale czemu (o dziwo) Peji udało się po prostu nagrać o tym fajny track, a Pezet katuje żenującymi normalnego słuchacza wypowiedziami jego grouppies?
A płyta moim zdaniem dobra, będzie z nią to samo co z Rozrywkową - hejting w dniu prmeiery, płacz, pytania gdzie ten Pezet z X, a za parę lat, gdy już ta stylistyka będzie w Polsce czymś normalnym, a nie egzotyką to Radio Pezet zostanie zaliczone do pezetowej klasyki.
nie będzie tak samo jak z rozrywkową, bo na tej płycie jest za dużo słabszych momentów (spis cudzołożnic np.), na rozrywkowej takich momentów praktycznie nie ma, żeby było jasne, nie mówimy teraz o muzycznej konwencji płyty, tylko o formie samego gospodarza
-----------------------
możę treść skitów jest żenująca, ale ona NIE BYŁA NA ZAMÓWIENIE, tylko to mówili o pezecie ludzie napotkani na ulicy. Miało być jak w radiu, na antenie też często pojawiają się różni idioci i co z tego? dla mnie to podkreśla koncept radia
koncept radia na tej płycie poza tytułem i okładką jest nieistniejący, więc te skity są niepotrzebne. A to że były one spontaniczne nie zmienia faktu, że są żenujące.
Moim zdaniem będzie powtórka z Rozrywkową, tam też niektóre tracki był hejtowane. Choć akurat Spis Cudzołożnic jest moim zdaniem udany, w zaasdzie poza skitami i kawałkiem z Bednarkiem (w którym nota bene sam Bednarek nie jest zły, po prostu tekst jest napisany pod przeżywające pierwsze rozstanie z chłopakiem 15-stki) no i może Brutto czy Netto (za arcychujowy bit) nie ma tracków, które w wyraźny sposób zaniżają poziom płyty.
Oj Kaaban. Ta plyta to dla mnie 5/10 max. Przesluchałem ostatnio kilka razy dwupak od Franka. Ciekaw jestem jak ty to ocenisz. Mam nadzieje ze juz niebawem.
jeszcze jedna tak chujowa ocena i poleci UNLIKE na fb ogarnij dupsko[3]
W CALEJ RECCE ZE DWA PLUSY PLYTY I 8 MINUSOW A I TAK OCENA 8/10 BEKA
RADIO PEZET OBIEKTYWNIE 5/10
DOBRA BEKA KABI, CHCIALEM PRZEZ SEKUNDE LIKEOWAC FACEBOOKA ALE PIERDOLE, MASZ SZANSE ODKUPIC SIE PRZY BISZU
jeszcze jedna tak chujowa ocena i poleci UNLIKE na fb ogarnij dupsko[4]
zgodnie z obietnicą, komentarze nie na temat zostały wyjebane
----------------------
jeżeli bisz całą płytę będzie dawał offbeat o którym myśli, że to flow, to niestety, ale nigdzie się nie odkupię
Bisz>gówno>Radio Pezet
2/10 i ogarnij się karakanie bo unlajk
Co to za przygłup, dla którego recenzja/opinia musi być obiektywna?
KPISZ KARLE, CZY O DROGĘ PYTASZ? Wyczuwam ostre prowo w tych recenzjach, bo beka z niektórych ocen.
Pezet wcale nie trzyma się tematyki tej płyty.
Sydney zrobił może ze 2-3 bity, które da się słuchać (P-Z) jest zajebisty, ale reszta to jest kalectwo totalne, to nawet nie śmierdzi jak produkcje z UK od chociażby Greena.
Liryka jest na tak podle niskim poziomie, jakby Pezet zerzygał się na swoich fanów i mówił "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy to jest bowiem ciało moje..." NO KURWA PRZECIEŻ ON TAM NAWIJA O DUPACH, SZLUGACH I WÓDCE.
Jedyny plus tej płyty, tak samo jak dwóch poprzednich od tego pana to fakt, że to Pezet i jego głos, flow oraz rymy są na zajebistym poziomie i tylko to ratuje jego płyty. Niech wróci do truskulu, niech mu płyte wyda czarny (to byłby rozpierdol), w/e, ale niech przestani robić syf dla małolatek, bo serce mi się kraje.
MAXYMALNIE 6/10 ZA ZAJEBISTE FLOW, RYMY I KILKA FAJNYCH BITÓW.
Spierdalam na chemioterapie.
RADIO PEZET 10/8
RADIO PEZET 8/10 HAHAH
PEZET PEZET 8/8
RADIO KAABAN 8/10