28.03.2012

Tede - Mefistotedes / Odkupienie [2012] [cz. 1/5]

1 komentarze
Niemożliwe stało się możliwe. Jac-G, od zawsze znany z pogardy dla opinii hejterów (i innych), oraz „robiący swoje”, choćby nie miało to żadnego sensu (Notes 3D) wziął sobie do serca opinie tychże (a raczej normalnych słuchaczy) i postanowił zrobić sobie lekką przerwę od nagrywania. Lekką, bo jakby nie patrzeć po drodze były jakieś chujowe projekty ze Zgrywusem, które pukały w dno od spodu, oraz upadek legendy WFD, ale stricte solowych materiałów nie uświadczyliśmy. Ku zdziwieniu sceptyków „Tede skończył się na sporcie”, jak i fanów, którzy otwarcie mówili o dukaniu na ostatnich płytach, przerwa ta spowodowała renesans w rapie TDF-a. Renesans, który widać od początku do końca materiału i którego poziomu nie mąci nawet duża ilość utworów, co wcześniej u Tedego było niemal nagminne (Fuck Tede, Note2). Co takiego zrobił wieprzodiabeł możecie przeczytać (bądź też hejtować bez czytania) w kolejnych częściach recenzji.

One Response so far

  1. DOBRA RECKA.











    ZARTUJE, NIE CZYTAŁĘ.

Leave a Reply

Kategorie