WRESZCIE wyszedł jakiś dłuższy materiał IMO najbardziej
perspektywicznego rapera młodego (?) pokolenia. Żaden tam HuczuŁak czy inny Bonson
Kapliński – to właśnie Gedz ma największe możliwości, które niestety, ale nie
przekładają się na największy fejm – jak wiadomo gimnazjalistki wolą zaprosić
chłopaka na blanta seks i blanta niż mieć dosyć oglądania S klas z Punto
(którego i tak nie posiadają), jednak raper, którym inspirował się Gedz,
również miał ten problem. EPka jest rzekomo przedsmakiem przed długogrającą płytą
od reprezentanta aktualnie Gdańska, a wcześniej jakichś innych miejscowości
(nie wiem jakich). Jednak nawet w kategoriach przedsmaku jest to zawód na całej
linii. Teksty są zwykłe, nie porywają, nic nie wbija się w głowę, ani na plus,
ani na minus, a jak wiadomo przeciętność nie jest cnotą. Podczas słuchania
płyty odczujemy także zatrzęsienie gości-kolegów-z-którymi-pijam-na ławce, AKA
jestem łakiem fest, ale i tak wpierdalam się na profesjonalne, albo chociaż quasi-profesjonalne płyty. Bity są raz lepsze, raz gorsze, nie liczymy oczywiście
zajebistego z Gucci Gucci, który niestety albo stety jest podpierdolony od
Kreayshawn, także jest poza konkurencją. Liczyłem na petardy od Hensona, jednak
jak widać, sam nie jest wstanie stworzyć zajebistego podkładu. Największym
problemem jest jednak nawijka Gedza, który sam nie wie kim chce się inspirować.
Był Lil' Wayne, teraz brzmi jak Tede (WTF?!?!?!?!), akurat wieprz to ostatnia
inspiracja, której spodziewałbym się u Gedza. Wierzę, że wyszło to przez czysty
przypadek, a tracki-odrzuty zwyczajnie „tak się ułożyły” w chujową płytę.
Czekam na LP.
2,5/5 -0,5 za gości = 2/5
Mam oryginał.
Tez niestety mam
To pchnij