29.06.2013

Heavy Mental - Heavy Mental [2013]

4 komentarze

Informacja o dokooptowaniu składu Heavy Mental do Szpadyzor Records była (z pewnością nie tylko dla mnie) zaskoczeniem. Wcześniej wytwórnia ta stawiała przede wszystkim na znajomych, od czego wyjątkiem był Mielzky. Z tym, że dawny hejter Gurala miał już jakiś fanbase, czego nie można powiedzieć o najświeższym nabytku labelu.

Heavy Mental to przede wszystkim chamskie przywłaszczenie powszechnie znanego wyrażenia. Z pewnością dzięki temu youtubowy licznik niejednokrotnie został zasilony przypadkowymi osobami, które szukały albumu Killah Priesta, bądź filmu o tym samym tytule. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takich rozwiązań i odczytuję to jako "nie jestem pewny materiału, więc przyciągnę uwagę w inny sposób".

Poza tym w skład zespołu wchodzą: zeszłoroczny Młody Wilk Popkillera, czyli Biak, Młody MD, którego kojarzyć możemy przede wszystkim z MeriDialu, oraz DJ HWR, znany z tego, że nie jest znany.

Zanim zacznę pastwić się nad niedoskonałościami tego projektu, chciałbym wyraźnie zaznaczyć tudzież podkreślić dobitnie jedną rzecz: dzięki tej płycie przekonałem się do Biaka, zaś moje hejty sprzed roku były nieco na wyrost. Po przesłuchaniu całości "kupuję" jego styl, który niewątpliwie posiada.

Z niekwestionowanych plusów to tyle, do pozostałych kwestii ciężko nie mieć większych lub mniejszych (najczęściej tych pierwszych) zastrzeżeń. Przede wszystkim kiedy w końcu polscy producenci zrozumieją, że jeżeli chcą zrobić całą płytę na boom bapach, to należy NAPRAWDĘ się do tego przyłożyć?

Jeżeli już wchodzisz w te buty, to musisz tworzyć nowojorskie podkłady z krwi i kości, jak chociażby Święty na "Panu Kolczastym" Jeżozwierza. Jeżeli ktoś nie potrafi, albo ma zamiar wykonać je na pół gwizdka, to niech od razu sobie odpuści. W ten schemat doskonale wpisuje się Młody MD, który odpowiada za produkcyjną jednostajność i bezbarwność albumu. Założenia słuszne, wykonanie takie sobie, ostatecznie całość zlewa się w jeden długi bit.

Ta bezpłciowość jest miejscami tuszowana przez DJ-a, ale przecież scratche i cuty nie będą zajmowały całych utworów, a jedynie ich fragmenty. Konieczność udziału drapacza płyt w klasycznym przedsięwzięciu jest bezdyskusyjna, dlatego plus za to, że jest stałym elementem układanki, a nie tylko gościem w niektórych numerach.

Na majkach udzielają się wspomniany wcześniej Biak oraz Młody MD. Do tego pierwszego nie mam większych zastrzeżeń, chociaż nie rzuca na kolana. Ma ciekawy i dobrze dopracowany w kwestii flow, leniwy styl, natomiast tekstowo brakuje tutaj jakiegoś prawdziwego błysku. Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja członka MeriDialu i jego rapowej (oraz tekstowej) niepełnosprawności. Brak flow, częstochowskie rymy, do bólu przewidywalne teksty - może jednak lepiej ograniczyć się do roli producenta?

Tematycznie jest to typowa płyta o wszystkim i o niczym, żaden z numerów nie zasługuje na specjalne wyróżnienie. Podobnie zresztą jak goście, którzy po prostu gdzieś tam się przewinęli i wpisali w bezbarwność płyty.

Nie mam pojęcia, jakim cudem ta produkcja ukazała się na rynku. Może Kwiatek ma po prostu słabość do klasycznego rapu (vide: Mielzky) i stąd jego wybory? Biak ma potencjał, ale koledzy z zespołu nadają się do natychmiastowego odstrzału, bez szans na powrót.

6 - 0,5 za chujowego Młodego MD = 5,5/10



4 Responses so far

  1. Anonimowy says:

    beka z cb. Propsujesz hawra, po czym jest do odstrzału, zaastanów się

  2. Anonimowy says:

    up
    no to dziwnie zabrzmialo
    swoja droga gratulacje ze sie przekonales do Biaka, zadziles mnie wrecz bo zwykle sie trzymasz twardo swoich pierszych slow

    jeszcze powiem :
    bitowo tragedi nie ma przeciez, dobre sa te bity szczegolnie singloe (heavy mental, peirwszy krok, bushido)

    i jeszce : czemu nie masz prawdziwej okladki ?

    i ostatnia sprawa : wez ich zhejtuj za to ze kurwa debiut kosztuje jebane 39.99 a jest wydany w zwyklym digipacku z prosto jak drut okladka i jedna jedna wlpka, slowemprawie 4 dychy za ubogie wydanie legalnego debiutu malofejmoego skladu

  3. Anonimowy says:

    Czasem celnie wypunktujesz pewne wady, tym razem wypadaloby żebyś wyjął wosk z uszu. Panie kabaanie jaki kurwa boom bap? Słabe bity? Wiele osób (z tego co widzę w necie) docenia tą płytę właśnie za podkłady. Jebnij się w głowę klawiaturą. Młody nie ma flow? Może nie powala, ale jest, więc nie pierdol ziom. Z gości Skorup poruszył ważną dla Ślązaków kwestię, a Bu dał zajebiste wersy. Dla mnie pozytywna płytka, 7/10.

  4. Anonimowy says:

    nie zgadzam się z niczym, co tu napisałeś, ale nie chce mi się pisać dlaczego, jedna tylko rzecz mnie zirytowała (bo uważałam Ciebie za rzetelnego recenzenta): serio myślisz, że wybrali sobie tę nazwę tylko po to, żeby podbić wyświetlenia na jutubie? nigdy bym Cię nie posądziła o bzdurę w takim stylu. idąc takim tokiem rozumowania równie dobrze ja mogłabym posądzić Ciebie o to, że chcesz nam się "pochwalić" znajomością klasyki, coś w stylu "gimby nie znajo". a prawda jest taka, że sam napisałeś jak rasowy gimbus nie siląc się ani na chwilę na głębsze zrozumienie "czemu taka nazwa a nie inna". rozumowanie jakie zaprezentowałeś to jakieś dziecinne śledztwo, które sami zainteresowani zapewne by wyśmiali. z resztą, udzielili jednego wywiadu przed premierą, w której krótko wyjaśniają czemu akurat taka nazwa. nietrudno zauważyć (sam to z resztą zrobiłeś), że inspirują się klasycznym brzmieniem, oldschoolem, dlatego nazwa ta pasuje idealnie nie tylko w zwykłym tłumaczeniu (czyli to co powiedzieli w wywiadzie: heavy -> ciężkie, mocne bity, mental -> chyba tłumaczyć nie muszę), ale także jako pewna metafora całej tej płyty. zamyka całość w tych dwóch słowach jednocześnie oddając hołd jakimś tam ich idolom. zawiodłeś mnie tą recenzją bardzo.

Leave a Reply

Kategorie