Kiedy pół roku temu patrzyłem na listę zbliżających się premier, Goodlife plasowało się w okolicach pierwszej piątki, może nawet trójki tych najbardziej oczekiwanych. Wprawdzie single nie rzucały na kolana, jednak napawały lekką nadzieją w stosunku do tego, co przyniesie całość. Suma summarum okazało się, że zredukowanie gości do zaledwie 9 było karkołomnym pomysłem.
Z drugiej strony przyjmowanie "Synonim Whiskey" za punkt wyjściowy do rozważań nad tą produkcją również nie ma większego sensu - w porównaniu z tamtym albumem Szops jest już zupełnie innym producentem, którego z czasami sprzed 4 lat nie łączy już niemal nic, no może poza pojedynczymi raperami, którzy pojawili się na jego obu płytach.
Przypomnijmy, że premiera tego albumu była wielokrotnie przesuwana, zaś gospodarz tłumaczył się głównie chęcią dopieszczenia całości i osiągnięcia zadowolenia ze swoich prac, bez przymykania oko na cokolwiek. Przyznaję, że te ambitne założenia udało się spełnić, ale tylko w kwestiach, za które bezpośrednio odpowiadał on sam.
Bez cienia przesady można stwierdzić, że na przestrzeni ostatnich paru lat mało było płyt wyprodukowanych lepiej, niż ta. Składa się na to wiele czynników, ale przede wszystkim fakt, że praktycznie nie uświadczymy tutaj wiodącej roli klasycznych sampli. Ich role przejęła cała plejada brzmiących naprawdę naturalnie intrumentów. Nieważne, czy chodzi o klawiszowe, smyczkowe czy też szarpane. Nawet werble nie dudnią tutaj tak siermiężnie i sztampowo jak u przeciętnego, czy nawet solidnego producenta.
To za ich pomocą, oraz inspiracjami wykraczającymi poza rap Szops buduje muzyczny klimat, którego nie da się zamknąć w konkretne ramy. Usłyszymy tutaj zarówno bity bardziej energiczne ("Siema, pobudka", "Cuda się nie zdarzają"), spokojniejsze ("Mam klucz do twoich powiek"), jak i mające zdecydowaną przewagę smutno-melancholijne ("Łańcuch przeżyć", "Moja walka") bity. Tworzy to delikatny burdel, chociaż i tak każdy jeden numer jest powiązany z sąsiadem wspólnym mianownikiem, którym bez wątpienia możemy nazwać oryginalność brzmienia Szopsa.
Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, świetne przygotowaną część pierwszą koncertowo spierdolili raperzy. Laika jest na tej płycie po prostu za dużo i - poza "Kolorami sznurowadeł" - zwyczajnie męczy, zwłaszcza w takich kawałkach jak #SWAG. Poza nim radę dali Bonson, Człowień, niezawodny Finker i... to tyle. Tak, dokładnie tak. Poza tą czwórką mamy nadmiar męczącego się i stękającego Bisza, beznadziejnego Mroka, chujowego Pawła Wu i bezbarwnych VNM-a oraz PeeRZeta. To naprawdę za mało jak na płytę opartą o TAKIE bity.
Poza naszymi krajowymi miernotami dostajemy również dwa numery instrumentalne. Zarówno opartego w dużej mierze o klawisz "Soulmusic" (chociaż potem ciekawie zmieniającego się wraz z aranżem), jak i gitarowo-klawiszowego "The End?" słucha się z wielką przyjemnością i zagwozdką, czy aby na pewno ta płyta nie brzmiałaby lepiej bez raperów?
To ostatnie zdanie poprzedniego akapitu doskonale podsumowuje moją opinię na temat "Goodlife". Świetny pomysł, (częściowo) świetne wykonanie, beznadziejnie dobrani goście (gdzie są znani z poprzedniej płyty chociażby Gedz lub Kaiteu?!), którzy spierdolili miesiące (czy nawet lata) morderczej pracy producenta. Bezsensu.
6/10
Czy ja dobrze widze ze spropsowales Kaiteu aka ,,Nie jestem z mydla, chodz czasami mam takie chwile ze wole je spedzac sam"???!!!
Radio Pezet 8/10
Ja pierdole jaka beka, poziom tego tekstu jest, kurwa, najgorszy. Zamiast zbierać "PROGRESY" to jest coraz słabiej. Dodatkowo idziesz na ilość nie jakość, recenzując takich wacków jak Ry23.
KABI SO SIE DZIEJEM Z TOBOM ?
Przecież na Cień Chwały Laik dał życiówkę.
A i VNM i Przemek są bezbarwni? mogłeś powiedzieć prędzej,że słabi,przeciętni,ale nie bezbarwni. Przecież obok ich stylów nie da się przejść obojętnie. Bisz ponad normą,a FINKER DAŁ JEDEN Z NAJLEPSZYCH TRACKÓW NA PŁYCIE.
Dla mnie 8/10
kAABI POSLUCHAJ I ZRECENNZUJ KOTZIEGO !!
Nie ma dni potężny instrumental, ale tekst lipny Wu.
kaaban, przypominam radio pezet 8/10
jezus maria, najgorzej brzmiąca płyta producencka od lat, a on pisze że świetnie.
Laik nie dal zyciowki na pewno
jak dla mnie Eskalacja>Cien chwaly
pojebany jest jak oni zjebali prace producenta, pozdrawiam i jebnij się zmostu lewaku
Laik meczy w #swag ?? Beka kręcona jak koło fortuny...
Rozumiem jak ktoś kurwa goni bit pod jakiegoś dupstepa wypada co chiwila z bitu przeciąga sylaby to może człowieka męczyć podczas słuchania.
Ale nie kurwa Laik w swag.
M.