Zazwyczaj kiedy raper wychodzi ze
swojej – nazwijmy to – stałej konwencji, to od zamkniętych głów
zbiera cięgi, zaś otwarci słuchacze ślą propsy i ostatecznie po
paru miesiącach (opcjonalnie latach) płyta zbiera same pochwały, a co
drugi komentarz wygląda mniej więcej tak: "Na początku
nie doceniałem, jednak z czasem naprawdę zakochałem się w tym albumie".
Rzadko kiedy takie płyty znajdują się niemal idealnie pomiędzy udanym eksperymentem, a
zupełnym fiaskiem Z serii "odkłamywanie rzeczywistości":
LOT 2011.
Płyta wyszła trochę
niespodziewanie, zwłaszcza w świetle wieloletnich zapowiedzi
"Dwuznacznie". Raczej nikt nie spodziewał się kolejnego
materiału od Te-Trisa na jesieni 2011, sam nawet po wstępnych
zapowiedziach nie wierzyłem w ten termin. Ostatecznie wydawnictwo (o
dziwo!) ukazało się zgodnie z harmonogramem nakładem Aptaun
Records.
W porównaniu z tym, do czego
przyzwyczaił nas Tet na poprzednich projektach ten album to dość
duży szok. Moi czytelnicy wiedzą, że nie mam nic do płytkich
tekstów i jadąc tramwajem podśpiewuję sobie linijki Rick Rossa
albo Soboty, jednak od jednego z najlepszych tekściarzy w polskim
rapie wymagam czegoś więcej niż to, co serwuje nam na swoim, do tej
pory ostatnim, solowym albumie.
Nie jest to tak, że przekminione
na 100 sposobów teksty powinny być więzieniem dla ich autora,
jednak kiedy takiemu raperowi brak wyczucia w płytszej tematyce, to
powinien posypać głowę popiołem, zamiast dorabiać ideologie, że
"jest to jego najlepsza płyta" (w takim tonie zaraz po premierze wypowiadał
sie o swoim ostatnim "dziele" Chrabin). To samo tyczy się
flow, a raczej jego licznych niedostatków, które co i raz czają
się na nasz słuch w trakcie odsłuchu "Lotu".
Ogólnie rzecz biorąc to jest to
strasznie dziwna i kurewsko nierówna płyta. Tekstowa forma Tetrisa
wyglądała mniej więcej tak:
Naprawdę nie spodziewałem się, że
po świetnych tekstowo Shovanych Tet jest w stanie nagle świadomie
obniżyć (nomen omen) loty. Nie wiem, kto mu to podpowiedział, ale
powinien jak najszybciej przestać słuchać tych faryzeuszy.
Napierdalam ogólnikami, więc czas na
konkrety. Pierwszym i najpoważniejszym zarzutem jest oczywiście
pseudokoncept. Litości kurwa, naprawdę lepsze rozkminy miewam na
kacu, kiedy mój mózg pracuje na 50% mniejszych obrotach. O pomysł
skitów w formie rozmowy kapitana samolotu z wieżą kontroli lotów,
luźno spajających ze sobą kolejne pozycje na trackliscie
posądzałbym np. kolegów z wytwórni gospodarza, którzy chcą
pisać fajne i mądre teksty, a co im się nigdy nie uda, ale nie
Teta, który na fristajlu miewał lepsze wersy od w.w. Jakby taką
płytę nagrał Pyskaty czy też WENA to byłby za to nawet mały
plusik, jednak znając potencjał Tetrisa NIE MA PIERDOLONEJ OPCJI,
żeby uznać to za plus.
Teksty miejscami są gorsze od najgorszych
lirycznie utworów z wszystkich poprzednich projektów razem wziętych.
Miejscami, ponieważ zdarzają się lepiej przemyślane pod względem
wersów utwory, jak "Ile mogę?", "Ogień i lód"
czy też "Muzyka moja" (chociaż zaznaczam, że również
do nich miałbym masę obiekcji), których można słuchać bez
żenady. Jednak kiedy zestawimy "Skórę" z "Pod
skórą" czy też "Prawo 2021" z "Prawem do
bragga" to jak na dłoni widać, o co mi chodzi. I minimalnie
lepszy poziom rapowania wcale tego nie ratuje. Tematycznie jest to
Tetrisowy standard, tylko znacznie spłycony (jakby ktoś pytał, o
czym konkretnie są teksty).
Teoretycznie zdecydowanie na plus
możemy zapisać bity. No właśnie, teoretycznie, bo praktycznie to
na połownie z nich reprezentant Aptaun porusza się jak dziecko we mgle,
względnie jak słoń w składzie porcelany. Sztandarowym przykładem
jest singlowe "Ile mogę?", gdzie wokal Tetrisa brzmi,
jakby rapował pod same werble, a pozostała część bitu została
doklejona/podmieniona w późniejszym czasie. Czasami gospodarzowi
udaje się zarapować do melodii, jak momentami w "Muzyce
mojej", jednak (jak sama nazwa płyty wskazuje!) mamy 2011 i
takie momenty są standardem, nie wyjątkiem. Ogólnie fajnie, że Tetris zerwał z
truskulową ortodoksją aka "nie zaproszę Kixnare'a na płytę,
bo nie sampluje z wosku", jednak popracowanie nad
umiejętnościami jest koniecznością. Podkłady rozpatrywane jako
instrumentale zapisuję na zdecydowany plus, bardzo ładne, wpadające
w ucho nie ograniczające się do schematu "sampel + bębny"
wytwory warsztatów Bobera, DJ Torta, Qćka i Voskovy'ego (przy
lekkim współudziale gospodarza) to znakomite podwaliny pod naprawdę
dobrą płytę. Nienachalna nutka nowoczesności na pewno nawróciła
niejednego truskula (i popchnęła do podcięcia żył 10 innych).
Zdecydowaną zaletą jest wzbogacenie
całości o śpiewane refreny autorstwa Dominika "Rzeźnika"
Łuniewskiego. To jest dopiero nowość! Wreszcie zamiast szukania do
takich wygrzewek miejscowej wokalistki/koleżanki z klatki/koleżanki z klasy,
dostajemy naprawdę mocny, męski wokal, idealnie pasujący do każdego z utworów, na których został umieszczony. To chyba jedyna kwestia, w
której nic bym na "Locie" nie zmienił.
Na koniec pojawia się pytanie: jak do
cholery ocenić ten album? Z jednej strony jest to, czego zawsze
oczekiwałem od Tetrisa, czyli przynajmniej minimalny flirt z
nowoczesnością. Z drugiej w związku z tym flow dość mocno
kuleje. Z jednej strony nie ma tekstów wyniesionych na szczyty
wyniosłości, z drugiej poziom spłycenia wykastrował to, z czego
gospodarz zawsze słynął. Ogólnie płyta jest warta przesłuchania,
jednak w żadnym wypadku powrotu do każdego utworu, który znalazł
się na trackliście. EP-ka z tego byłaby niezła, LP jest max
średnie, chociaż i tak ocena poszła trochę do góry w porównaniu
z moimi odczuciami zaraz po zeszłorocznej premierze. Czekam na
poprawę.
6/10 + 0,5 za refreny = 6,5/10
w końcu dobra recka, props!
OdpowiedzUsuńPopieram Kaaban, myśle że cały slizg się zawiódł, nad tym albumem. Niegdyś jeden z lepszych raperów, dziś kolejny który zmarnował potencjał w Aptaun (świetna wytwórnia tylko jakieś fatum nad nią krąży, nie?)
OdpowiedzUsuńZapomniałeś o spedaleniu głosu, a flow Tetrisa nie tyle kuleje, co kurewsko męczy, jak dla mnie zupełnie asłuchalne. Tet nigdy nie przebije genialnego Dwuznacznie, szkoda.
OdpowiedzUsuńPodbijam Tet "spedalił" głos, nie wiem czy robi to specjalnie na chillout czy mu się coś poprzestawiało i mysli że to jest fajne.
OdpowiedzUsuńw końcu recka na poziomie kabi
OdpowiedzUsuńSPEDALIŁ GŁOS :D.
OdpowiedzUsuń5 PRZYKŁADÓW RAPERÓW-PEDAŁÓW, BO CHĘTNIE SIĘ DOWIEM, JAK BRZMI SPEDALONY GŁOS.
też nie uważam, żeby spedalił głos
OdpowiedzUsuńwracaj na glamrap, tam sie nadajesz pizdo
OdpowiedzUsuńwykres trochę nie trafiony bo Tet ostatnio sporo dobrych tekstowo featów zaliczył
OdpowiedzUsuńzrecenzujesz kiedyś tego Franka "Dalej"? Bo wisi z boku i wisi tak już miesiące.
OdpowiedzUsuńJak nie spedalił? Może niekoniecznie na tym albumie (choć i tu parę razy beznadziejnie pretensjonalnie akcentował), ale w kilku ostatnich zwrotkach z pewnością ma tą pedalską manierę. Btw kto to Luxon?
OdpowiedzUsuńA CZYM JEST KURWA SPEDALENIE? PODAJ PRZYKŁADY SPEDALANIA GŁÓWNYCH PRZEDSTAWICIELI TEGO NURTU, NO SERIO, PODAJ 'SPEDALACZY'.
OdpowiedzUsuńKABI OGARNIASZ JAKIEŚ KSIĄŻKI ORAJĄCE LEWICĘ? CO POLECASZ? CZYTASZ AUSTRIACKICH EKONOMISTÓW CZY TYLKO BLOG KORWINA? ODP WAŻNE
OdpowiedzUsuń"Radio Pezet" > "Lot 2011"!?
OdpowiedzUsuńKaaban, kiedy w końcu recenzja Bisza?
OdpowiedzUsuńKABI BYŁEŚ NA MARSZU WOLNOŚCI I SUWERENNOŚCI ? GDZIE RELACA DLA FANÓW?
OdpowiedzUsuńKABI > KORWIN
NIE BYŁEM NA TYM MARSZU
OdpowiedzUsuń--------
radio pezet lepsze miliard razy TO OCZYWISTE
------------
ogarniam książki, oczywiście, że czytam Friedmana, Hayeka, Von Misesa itd.
-----------------
może momentami ma manierę pedalską, ale to tylko momenty, nic stałego
Przecież na ślizgu przyznałeś się, że książki to nie twoja bajkabo w internecie masz tyle wartościowych rzeczy, że wszystkiego nie ogarniasz, a co dopiero książki.
OdpowiedzUsuńhahahah żenada, dać 6,5/10 tak zajebistej płytce, polscy słuchacze to jebane bezguście, no ale po Kaabanie się nie dziwię tej oceny w końcu Radio Pezet 8/10 -,-
OdpowiedzUsuń