Nieco ponad rok temu pisałem, że wbrew obiegowej opinii to nie żaden Bonson czy inny Huczu, a Gedz jest najbardziej perspektywicznym raperem młodego pokolenia. "Ręka na pulsie" była zawodem na całej linii, natomiast komentarz do "Serce bije w rytm" jest jeden - słowo ciałem się stało.
Naprawdę miło ogląda się, jak raper z realnym potencjałem dojrzewa i faktycznie rozpierdala. Ale jeszcze 4 czy 5 lat temu, kiedy Gedz udawał Weezey'ego na autotune, tak myślących osób była garstka. Debiut jest swoistym "sprawdzam" dla wszystkich śledzących polską scenę i trzeba przyznać, że przynosi on naprawdę wielką satysfakcję.
Ten album to typowy miszmasz naprawdę wielu gatunków i odcieni rapu. Gospodarz oznajmia ten fakt już na początku płyty: "Daję ci rap na wszystkich nośnikach / o rodzaj nie pytaj, latam po wszystkich bitach" - właśnie tak w skrócie można przedstawić to, co czeka nas podczas odsłuchu. Taki właśnie powinien być debiut.
Płyta nie jest wolna od zaskoczeń. Wszyscy oczekiwali tematyki a la Eis, tymczasem okazuje się, że w czasie tworzenia Gedz nieco spokorniał (co zresztą sam przyznaje). Nie jest to stratą, podobnie jak odejście od bezmyślnego kopiowania trendów zza oceanu. Na tej produkcji pokazuje, że jest obeznany w nowościach, jednak wszystko to musi być kompatybilne z jego stylem, nigdy odwrotnie.
Różnorodność płyty zadziwia i to bardzo. Spodziewałem się jeszcze większej ilości typowych, cykająych trapów, ale to też nie jest minus. Dzięki temu możemy posłuchać aerobiku gospodarza na elektronicznych, dubstepowych połamańcach, zakurzonych nowojorczykach, newschoolowych, mainstremowych rozpierdalaczach, czy też typowych samplach (Lekki wieje wiatr!). Mateusz Natali twierdzi, że słyszy tam gdzieś piszczały, ja nie zauważyłem. Mimo takiej wycieczki po przeróżnych stylistykach całość posiada wspólny mianownik, dzięki czemu nie ma efektu chaosu. Za to wszystko musimy podziękować Grrraczowi i SherlOckowi, którzy spisali się na medal. W tym momencie tego pierwszego jestem w stanie włączyć do czołówki polskich producentów. Swoje (dosłownie) 3 grosze dorzucili także Tyno, Henson oraz Grubz.
Gospodarz nie ma problemu z ugryzieniem żadnej z ww. stylistyk: w każdej jednej nawija, jakby całe życie trenował pod takie podkłady. Bawi się bitami jak chce i niejeden stary wyjadacz może pozazdrościć mu panowania nad wokalem i umiejętności. Rozpiętość tekstów jest wprost proporcjonalna do podkładów: love song, dużo bragga i punchy, zabawy słowem, rozkminki zarówno te większej, jak i mniejszej wagi, chillot, melanż, rap o rapie. U innych takie tematy przenikają się ze sobą, natomiast na tej płycie Gedz stara trzymać się tego wybranego do danego utworu, co się chwali.
W zasadzie jedynym minusem całości są goście, którzy linijkami typu "Należę do tych, którzy wiecznie łakną / czuję jakbym mógł zjeść wielkie jabłko" muszą psuć część tracków. Poza chujową liryką Joda na mikrofonie jest Drewnopulosem, dlatego jego udział aż w 2 kawałkach to jakiś żart. Rak, Kot, Mielzky, Vixen - nie nawinęli szczególnie fatalnie, ale nie przystają do gospodarza. Radę dali jedynie Ras, niezawodny bekowóz Borixon i Grizzlee, ten ostatni na refrenie. Pisałem to rok temu i napiszę jeszcze raz: chujowych kolegów można zapraszać na spontany, ale ich udział w produkcjach wypuszczanych "do ludzi" jest po prostu zbędny i żenujący.
Bez wątpienia "Serce bije w rytm" to najlepszy debiut od czasu "Co nie ma sobie równych", przy czym Zeus wycisnął z klasycznej stylistyki wszystko, co się dało, natomiast Gedz wjechał z newschoolowego buta. Bez kompleksów i tłumaczeń typu "jeszcze się wyrobi/nie wyszło do końca dobrze, ale przynajmniej coś nowego", tylko dobrze od początku do samego końca. Koniec ery dinozaurów "Nie jestem tu za wcześnie jak Spinache, mój czas jest".
8,5 + 0,5 za bity = 9/10
PŁYTA 7/10 CO NAJWYŻEJ. KABANOS ZNOWU SIĘ NAWPIERDALAŁ NARKOTYCZNYCH LEWACKICH GRZYBKÓW I POPŁYNĄŁ Z RECENZJĄ.
OdpowiedzUsuńNawet nie wspomniałeś o sucharach gorszych niż u VNMa, przecież Gedziula ma na tej płycie milion gorszych wersów niż "czuję jakbym mógł zjeść wielkie jabłko" Jody
OdpowiedzUsuńbys zjebie wiedzial ze MANHATAN to tzw wielkie jablko, to bys sie kurwa 3 razy zastanowil, co za banan
OdpowiedzUsuńPrzecież w tym "głupim", przytoczonym przez ciebie wersie, nie chodzi o 'wielkie jabłko' tylko o 'Wielkie Jabłko' aka Big Apple aka New York aka Nowy Jork. Ten ten wers ma sens, tyle że ty go nie pojmujesz swoim małym, lewackim móżdżkiem. ELOO
OdpowiedzUsuńPrzecież na bank Kaaban skminił wers o wielkim jabłku, nie da się go nie zrozumieć, ale ten wers jest dalej chujowy.
OdpowiedzUsuńPłyta bardzo dobra, 9/10 to imo trochę za dużo, ale i tak warto sprawdzić.
A co do gości to wg mnie Mielzky dobrze popłynął jeszcze, dobrze buja, przynajmniej mnie(ale jestem też chyba jedyną osobą której podoba się zwrotka Mroka na Goodlife także ten)
RADIO PEZET 8/10
OdpowiedzUsuńRADIO PEZET 8/20
OdpowiedzUsuńBeka z Kaabana ciula,pierdolisz coś o słabych gościach po czym w tej samej linijce tekstu propsujesz Borixona.
OdpowiedzUsuńKABAN TY LEWAKU OPANUJ SIĘ JODA DAJE W PORZĄDKU ZWROTKI, MOŻE BEZ ROZPIERDOLU ALE NIE MA DO CZEGO SIE PRZYPIERDOLIĆ.
OdpowiedzUsuńPŁYTA - 7/10
Kaban Ty lewaku!!! Hehehe
OdpowiedzUsuńFajnie się słucha, poprawna płyta bez fajerwerków. 7/10 za Gedzowy luz. Natomiast Kościey rozjebał, czekam na recke!
OdpowiedzUsuńśledzę blog, ale niektóra opinie autora są tak o kant dupy rozbić nie podparte merytorycznie tylko odczuciami, która wiadomo inne są po pierwszym przesłuchaniu a inne po 5-10.
OdpowiedzUsuńRadio Getz 8/X
OdpowiedzUsuńKaban idioto tu dajesz 9/10 a kajmanowi 5/10? radio pezet 8/10? jestes jebniety/ przeciez z tego gedza to jest beka
OdpowiedzUsuń