7.02.2013
Eis - Gdzie jest Eis? [2003]
Długo szukałem pretekstu do napisania o tej produkcji. „Evergreeny”? Nie, bo miało nie być oczywistości. „Przespane”? też nie, bo to truizm. W tzw. międzyczasie zupełnie zapomniałem o najbardziej osobistym utworze, czyli „07.02.83”. Mając w pamięci klasyczny wers: „zarobię milion przed trzydziestką albo spalę się i zdechnę na pensji w jakimś Tesco z całą resztą” 7 lutego 2013 staje się znakomitą okazją.
Mam świadomość tego, że za pisanie tego tekstu wziąłem się dużo za późno i nie okryję nic, czego nie było w poprzednich recenzjach opus magnum Eisa. Niestety, albo i stety, bo z drugiej strony przez ten cały czas i tysiące przesłuchań nie znalazłem w tej płycie nic, o czym nie wiedziałby przeciętny odbiorca rapu.
Wydaje mi się, że część słuchaczy nie potrafi uchwycić największej wartości tej płyty. Nie są nią bity, nie są nią teksty, ani przerywane flow. Na największą pochwałę zasługuje progres jaki zrobił Eis w stosunku do „Poszło w biznes”. Rapowanie, które tam uprawiał wołało o pomstę do nieba. Pierwszy lepszy wack z possecuta dowolnego znanego rapera, który postanowił zaprosić wszystkich swoich kolegów na płytę, albo Rudy Mops na slamie zjadają recytacje z tamtego LP.
Drugą, podobnie ważną kwestią jest ponadczasowość materiału. Ponadczasowość w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bo co z tego, że na melanżach wszyscy nawijają klasyczne wersy ze „Skandalu” czy „Nastukafszy”, skoro czuć w nich, że mają te kilkanaście lat. I takie „pierdolnę se browar, bo mnie suszy” wywołuje na twarzy uśmiech, a w środku miłe wspomnienia, ale nikt nie napisałby takiego wersu w 2013.
Podobnie ma się sprawa z klasykami wydanymi już w bieżącym tysiącleciu, jak chociażby „Muzyka Klasyczna”. Suchary typu „inni robią głupoty, a my robimy truskul” czy „sesteś laską ostrą jak tabasco non stop” weszły już na stałe do kanonu klasycznych wersów, ale nikt nie powie, że dziś nawinąłby to samo.
Inaczej ma się sprawa w przypadku „Gdzie jest Eis?”, z którego niemal każdą jedną linijkę można przenieść do bieżącego roku i nie straci ona na aktualności, świeżości, czy wydźwięku. Nie ma również mowy, żeby była pozbawiona sensu. Bez względu na to, czy będzie to „rano podjeżdżasz po pannę, dajesz buzi / solka, jacuzzi i koszulka rozpięta na trzeci guzik / luzik, kurwa, w czym do ludzi /Ty, weź wypierdalaj jak ci się nudzi”, „kolejny zwykły dzień wstaję z wyra / jaki chillout, znowu muszę gdzieś się zwijać /każda chwila to moja szansa żeby lekko poprawić bilans /żeby wieczorem znów grać w bilard”, „Dobra, nawet jak dojdę do dna / patrz mi prosto w oczy, kurwa nigdy się nie poddam /Zarobię milion przed 30-stką, /albo spalę się i zdechnę na pensji, w jakimś Tesco, z całą resztą”, czy „Mówisz: Eis zmień swoje życie. Co, nie jest fajne? /Zmień życie? Raczej nie, ale chyba w końcu zmienię pannę”. Tych wszystkich linijek słucha się tak samo dobrze jak dekadę temu i bez bekowego podtekstu, jak w przypadku innych klasyków z takim stażem.
Właśnie o to chodzi. Jak nawija sam zainteresowany: „zawsze będę pisał proste teksty / czysty Eis styl”. Momentami na granicy prostactwa, jednak należne proporcje są utrzymywane przez cały materiał. Bez względu na to, czy track jest stricte o determinacji w dążeniu do wygrania życia, czy też przewija się motyw rozkminkowy, bądź melanżowy. Wszystko zarapowane niepodrabialnym, „przerywanym” flow, którego Eisowi mogą pozazdrościć nawet „dzisiejsi” raperzy. Tak się właśnie wyprzedza rapgrę.
Całość dopełniają podkłady autorstwa Noona, Korzenia, Kociołka, O.S.T.R.-a i Praktika. Jak na tamte czasy dość niestandardowe. Dziś wiemy, że linijka „bo urodziłem się żeby połączyć ten hip hop i plastik” była nieco na wyrost, jednak pamiętajmy, że odejście od schematu „sampel + bębny” i postawienie na nieco plastikowy i bujający podkład od „W szponach melanżu” czy werblowe połamańce w paru innych bitach wymagało odwagi i – jak widać – nie wyszło (niestety) na dobre.
Na koniec jeszcze 2 słowa o featach, które nie sposób pominąć. Kwintesencja stylu Małolata w „5 sekund” to coś fantastycznego, wielka szkoda, że ten duet nie nagrał LP. Bez wątpienia byłoby to najbardziej stylowy krążek w polskim rapie. Do tego świetna zwrotka „tamtego” Pezeta, czyli „NAWET NIE WIESZ CZYM OD RAPU RÓŻNI SIĘ SKATEBOARIDNG, YO”. Idealnym dopełnieniem utworu ze starszym Kaplińskim jest to, w czym Mes wtedy się specjalizował, czyli refren jego autorstwa.
W tym tekście przynajmniej częściowo starałem się podejść do tego albumu od nieco innej strony. Myślę, że udało się to po części, po części nie. Powód jest dość prozaiczny: ta płyta jest zbyt genialna, żeby opisać ją tylko pod jednym kątem i nie wspomnieć np. o przerywanym flow. Ocena łatwa do przewidzenia, pieprzony klasyk.
10/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Mówisz: Eis zmień swoje życie. Co, nie jest fajne? /Zmień życie? Raczej nie, ale chyba w końcu zmienię pannę" - to follow-up do Beanie Sigela w kawałku The Truth (właściwie przełożenie tych dwóch wersów na polski).
dobrze wiedzieć, coś tam mi się o uszy obiło, ale nigdy nigdzie nie widziałem, żeby ktoś mówił, że to followup, nawet było takie podsumowanie dekady przez Muflona i tam również przetaczał ten wers
Kiedy Radio Pezet w Evergreenach ? Czy ta płyta wytrzymała próbę czasu i teraz dałbyś jej 10/10 ?
ODPISZ TO WAŻNE
Kiedy wywiad z Zeusem co
podbijam, kiedy radio pezet w evergreenach i co z zeusem kurwiu
Ja zawsze myślałem że ten hiphop i plastik, to chodzi o karty kredytowe.
Kaaban, co sądzisz o tygodniku "Najwyższy CZAS!"? Jakie ogólnie teraz gazety polecasz czytać? Odpowiedz, bo na poważnie pytam, podobne poglądy mam do Twoich i jestem ciekawy, pozdro.
możesz odpisać?
kaaban jak na prawilnego lewaka przystao czyta tylko tygodnik NIE
DOBRZE KAABAN
no z tego co wiem o płyta eis w dniu premier sie nie przyjęła za dobrze czyli ta ocena nie pasuje bo 10 to podobno kalsyk w dniu premiery...
pamietam jak jaralem sie ta plyta jakos w 2006/2007 roku, oczywiscie duzo wczesniej ja slyszalem i mi sie spodobala ale wlasnie 10-11 lat temu na ostro mi sie wkrecila, cale dnie Eis, propsy rocznik '88