31.10.2012

Peerzet - Z miłości do gry [2012]


Główny problem większości podziemnych raperów w momencie wchodzenia na legal to z pewnością lata zapewnień, że jest się najlepszym, które potem nijak mają się do rzeczywistości. Ten sam syndrom dopadł jednego z moich faworytów, czyli Peerzeta. Wprawdzie wykastrowanie Przemka można było zauważyć już wcześniej, jednak do końca łudziłem się, że to tylko takie pitu pitu, a wszystko, co najlepsze zostawia na legal. Tradycyjnie myliłem się, więc już nawet nie jest mi przykro.

Peerzet, starszym słuchaczom znany z 2razyPe, czyli projektu, który współtworzył z Puzzlem, młodsi powinni kojarzyć go z hedonistycznego "Hipocentrum". Najmłodsi zapytają, co to za podróba Pezeta, jednak jak wszyscy wiemy, Przemek z Pawłem nie ma nic wspólnego, oczywiście poza podobieństwem ksywek

Dla osób śledzących polski underground z pewnością był to jeden z najbardziej wyczekiwanych legalnch debiutów. Peerzet już 4 lata temu miał potencjał, który można było spokojnie zaprezentować szerszemu gronu słuchaczy, jednak był sukcesywnie pomijany przy wyciąganiu z podziemia kolejnych raperów. W końcu zlitował się nad nim Pyskaty, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zrobił to za późno.

O co dokładnie chodzi z tym "za późno"? Po prostu z biegiem lat Przemek stracił pazur. Pierwsze co przychodzi na myśl po przesłuchaniu płyty to pytanie: "Aha, wyszedłeś na legal, coś jeszcze?" Ci, którzy śledzili karierę reprezentanta Stalowej Woli będą tłumaczyć go innym etapem życia, jednak mało mnie to interesuje. Dlatego też napisałem, że pomocna dłoń od Pyska została wyciągnięta dużo za późno.

Swoją drogą "poprawne i tyle" albumy to jakaś klątwa, która krąży nad Aptaun. Niby w tej wytwórni nie wychodzą słabe płyty, jednak ciężko się nimi zachwycać. Może jest tam jakiś przymus nagrania przynajmniej poprawnego albumu, przez co raperzy nie radzą sobie z presją i na tym kończą? Nie wnikam, ale z "Z miłości do gry" jest ten sam problem, co z "Dalekimi zbliżeniami": niby jest lepiej, niż na poprzednim krążku, jednak brakuje tego czegoś. Od takiej sytuacji lepsza jest już płyta nierówna, ponieważ z niej możemy cokolwiek zapamiętać. Słuchacze, którzy znali Przemka już wcześniej z tego albumu nie zapamiętają nic, świeżakom w pamięć powinny zapaść podwójne kładzione w charakterystyczny sposób.

Groteską jest nagrać album, który w głównej mierze opiera się na dissowaniu swojego poprzedniego wydawnictwa. Naprawdę rozumiem jaranie się faktem, że udało się ogarnąć, ale żeby od razu całą płytę o tym? Zacytowanie klasyka "NIKOGO TO NIE INTERESUJE" raczej nie będzie tutaj wyolbrzymieniem. Cały album o tym, że nie warto tylko melanżować i jest życie poza regularnymi najebkami. Najgorsze jest to, że Przemek pierdoli o tym już 3cią płytę i nic nie wskazuje na to, żeby na tym miało się skończyć. Jeden utwór (powiedzmy ten singlowy) w zupełności by wystarczył. Napisanie wszystkich tekstów w oparciu o ten schemat wskazuje, że raper nie miał za bardzo pomysłów, a że jest okazja wydać legal, to cudownie rozmnożył jedną ideę na 15 pozornie różnych.

Bitowo znowu to samo, chociaż nie odbierajcie tego za hejt. Owszem, wolałbym, żeby stosunek bitów TMK do tych firmowanych ksywką Donatana był odwrócony, ale tragedii nie ma. Królują klasyczne bity tego pierwszego, których poziom nie pozostawia wiele do życzenia, więc jest dobrze. W innych recenzjach znalazłem niezbyt pochlebne opinie o odbiegających od klasyki podkładach  Donatana, jednak dystansuję się od takiego zdania – może nie są to mordercy, ale jest przynajmniej solidne. Szkoda tylko, że tak mało.

Nowością nie będzie stwierdzenie, że cała płyta została zarapowana na jedno kopyto. Akurat z tego Peerzet zawsze był znany i w sumie nie przeszkadza to (jak i pozostałe części składowe) w odbiorze, aczkolwiek czasem samo ciśnie się na usta "Chłopie, rapowałeś tak samo 4 lata temu, wtf?". W ramach urozmaicenia na płycie usłyszymy 3 nagrane na odpierdol featuringi, z których serio ciężko wybrać najgorszy, oraz jedną karykaturę rapowania, autorstwa niejakiego Kojota. Jak nie wstyd dawać takie ślady do mixu?

Tak oto dobręliśmy do końca recenzji tej poprawnej do bólu płyty. To jest właśnie najgorsze, że nie ma tutaj niedoróbek, albo wrażenia, że coś mogło być zrobione lepiej. Poziom solidności został wyśrubowany i tyle, nie będę powtarzał po raz n-ty czym jest przeciętność. Jeżeli chcielibyśmy otrzymać coś lepszego, to całą płytę trzeba byłoby wymyślić, napisać, nagrać i wyprodukować zupełnie od nowa. Z konceptu, który założył sobie debiutant wycisnąć się więcej nie dało, co bezlitośnie pokazuje albo brak "chciejstwa", albo wyjątkowo wąskie horyzonty. Obie opcje są kiepskie, ale mam nadzieję, że mamy do czynienia z tą pierwszą i Przemek jeszcze zaskoczy jak przy "Hipocentrum". Jeżeli nie ma tego w planach, to lepiej dla wszystkich będzie, jeżeli "Z miłości do gry" zostanie płytą zamykającą dyskografię rapera ze Stalowej Woli.

6/10





14 komentarzy:

  1. PEERZET NAJLEPSZE FLOW OBOK VNM MESA I PIHA

    //EKSPERT

    OdpowiedzUsuń
  2. No wszystko byłoby dobrze, gdyby Pezet dostał tą samą ocenę za swoje Radio bo kurwa 8/10 za flow to żenada karle

    OdpowiedzUsuń
  3. PEZET DOSTAŁ 7/10 JAKBY PEERZET MIAŁ TEŻ KURWA COŚ UNIKATOWEGO NA TEJ PRODUKCJI, TO TEŻ BY MIAŁ WYŻSZĄ OCENE

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaaban, nie chce argumentować z całą recenzją ale przesadziłeś trochę z tą całą płytą na jeden temat. Tak. Przemek nawijał o swoim kończeniu z Melanżem już kilka razy. Z czego pamiętam to jeszcze na producenckiej Oliwy. I tak, temat przewija się kilka razy na płycie, ale no bez przesady nie na całej, nawet jako pochodne.

    OdpowiedzUsuń
  5. "PEERZET NAJLEPSZE FLOW OBOK (...) PIHA"

    hahahaha, ja pierdole gdzie ja mieszkam

    A pod recenzją mógłbym się oburącz podpisać - poprawnie, ale zero zachwytów. Też miałem skojarzenia z debiutem Weny, tylko że tam jeszcze na dodatek było tyle featuringów że płyta bardziej była składanką niż solówką. Może jakbym jeszcze parę razy krążek przesłuchał to by mi się wkręcił, ale po prostu mi się nie chce. Ostatnio wyszło tyle płyt, które mam ochotę słuchać, że naprawdę nie mam zamiaru tracić czasu na tą która może mi siądzie przy n-tym odsłuchu.

    Planujesz recenzję Pokahontaz? Pytam, bo sam przebrnąłem przez pierwsze 3 utwory i chciałbym się upewnić, że dobrze zrobiłem na tym kończąc swój kontakt z (nomen omen) Rekontaktem.

    OdpowiedzUsuń
  6. W koncu jakas fajna recka ,propsy kaaban

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie recka "Zeus. Nie żyje" ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi się podoba od początku do końca -,-

    OdpowiedzUsuń
  9. fajna płytka to przeciez xxddddddd lol XD ever lol

    OdpowiedzUsuń
  10. ZEUS OCZYWIŚCIE ŻE BĘDZIE, JESTEM PSYCHOFANEM

    ----------

    POKAHONTAZ JUŻPRZESŁUCHANE I JEST SZKIC RECENZJI, CZEKA TYLKO NA SWOJĄ KOLEJ

    OdpowiedzUsuń
  11. Dokładnie, znowu trafna ocena. Dobrze, że jeszcze przypominasz o starych CD, gdzie jeszcze można spotkać danego rapera(na pewno spr.)

    Hipocentrum to było coś(choć teraz nie jarałbym się tym tak jak kiedyś). Na nowej płycie można było się tylko dowiedzieć, co tam u Przemka tak mniej więcej słyszeć - czyli nic ciekawego. Za późno? Już CD Raca & Peerzet wskazywała na to że przemysł przemyśleń Przemka zmierza w ble ble(niedobrą) stronę. Nic ciekawego z sobą tam nie zaprezentował, a do tego brak śpiewanych przez niego refrenów :/. Chyba że gościnie sadził gdzieś bomby i temu tak twierdzisz

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie, znowu trafna ocena. Dobrze, że jeszcze przypominasz o starych CD, gdzie jeszcze można spotkać danego rapera(na pewno spr.)

    Hipocentrum to było coś(choć teraz nie jarałbym się tym tak jak kiedyś). Na nowej płycie można było się tylko dowiedzieć, co tam u Przemka tak mniej więcej słyszeć - czyli nic ciekawego. Za późno? Już CD Raca & Peerzet wskazywała na to że przemysł przemyśleń Przemka zmierza w ble ble(niedobrą) stronę. Nic ciekawego z sobą tam nie zaprezentował, a do tego brak śpiewanych przez niego refrenów :/. Chyba że gościnie sadził gdzieś bomby i temu tak twierdzisz

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń