Po projektach Szada i Nulla przyszedł czas na solo Porka. Po premierze "Doliny Klaunoow" nie brakowało głosów, że to właśnie on prezentuje najwyższą formę i realnie mógłby rozjebać.
Po zapoznaniu się z materiałem mam deja vu: maj, a ja właśnie skończyłem odsłuch "I niech szukają mnie kule". Wiem, że czegoś tu brakuje, ale nie umiem określić konkretnie czego. Kolejny, kolejny, kolejny , kolejny. Kilkanaście odsłuchów i nadal nie ma się do czego przyczepić. Jest za to przeświadczenie, że te imponderabilia dość mocno rzutują na odbiór albumu.
Teoretycznie "Psychoterapy" jest płytą koncepcyjną. Dobra, może jakiś zamysł, klamra faktycznie tutaj jest, ale żeby od razu dorabiać do tego ideologię? Jak czytamy w informacji prasowej (oraz słyszymy w intrze) album podzielony jest na trzy części, które "różnią się od siebie poruszaną tematyką, emocjami oraz stylistyką beatów". Jest to bardzo naciągany opis.
Jeżeli chodzi o bity, to faktycznie, są trzy części, ale nie różnią się od siebie w tak dużym stopniu, jak to powinno (zgodnie z zapowiedzią) mieć miejsce. I tak faktycznie: pierwsze 5 numerów to typowe dla 3W mocne, zakurzone nowojorskie podkłady. Niespodzianką nie jest zarówno fakt, że stoją za nimi Dj Creon oraz duet Whitehouse, jak i to, że reprezentują naprawdę wysoki poziom . Potem następuje część 'imprezowa', czyli luźniejsza. Tutaj bity mimo podobnych szkieletów, różnią się od poprzedników dodatkowymi komponentami, co zasadniczo zmienia ich charakter. Poza wymienionymi wcześniej swoje palce maczali w nich również Ślimak i Donatan. Pierwszy nie odstaje od bardziej znanych kolegów, na temat Donatana napisano już wszystko. Wg zapowiedzi trzecia część miała być "eksperymentalna", ale w dobie newschoolu jedynie podkład od "To nie rozgłos" można uznać za coś na granicy tego określenia. Reszta owszem, odchodzi od schematu wg którego 3W nagrało już dziesiątki tracków, ale nie tak znowu daleko, żeby od razu nazywać to rewolucją. Za tę część, poza Creonem, odpowiedzialni są wszyscy producenci.
Różnice pozostałych komponentów są jeszcze mniejsze. W kwestii nawijki pierwsza część faktycznie jest zarapowana bardziej klasycznie, natomiast kolejne dwie raczej się między sobą przenikają. Tak czy inaczej: chapeau bas przed flow Porka. Poziom prezentowany na tej płycie to najwyższa liga. I już nawet nie chodzi o zapierdalanie w "Melomanie", bardziej dostosowanie się do bitów w numerach takich jak "Pełen Bak", "To nie rozgłos" czy "S.O.S". W tym ostatnim przypadku Pores dosłownie rozjeżdża podkład. Tutaj nie ma udziwień związanych ze śpiewaniem bądź innych odlotów - po prostu 100% rapu w rapie.
Minimalnie słabszą stroną są teksty. Minimalnie, ponieważ czasem zdarzają się wypełniacze bądź przewidywalne wersy. Poza tym nie ma się do czego przyczepić: mimo braku wybitnie oryginalnych konceptów tematyka jest dość przekrojowa i nawet proste treści nie są ubrane w prostackie szaty. Na pewno - w przeciwieństwie do Szada - nie grozi nam zmęczenie warstwą liryczną.
Na początku pisałem, że nie mogę ustalić, czego konkretnie tej płycie brakuje. Po kilkunastu odsłuchach już wiem - jest to świeżość. Po prostu członkowie 3W naprawdę wysoki poziom osiągnęli już - nie bójmy się tego powiedzieć - na "Czterech porach rapu", przez co pokonywanie przez nich kolejnych leveli nie jest tak spektakularne, jak w przypadku innych graczy. Jeżeli do tego dodamy obracanie się w podobnych konwencjach, to otrzymamy problem przypominający Tech N9ne'a, tylko w polskim wydaniu. Niemniej nie ma się do czego przyczepić.
9/10